11 września 2019
Kluczowe znaczenie dla tego, czy lek nadaje się do wykorzystania jest nie tylko jego data ważności, ale również czas ważności leków po otwarciu. A ta może wynosić od kilkunastu dni do pół roku.
Redakcja
Redakcja
Każdy z nas ma w domu mniejszą lub większą domową apteczkę. Trzymamy tam najróżniejsze leki i suplementy diety czy też środki opatrunkowe. Im więcej domowników, tym więcej ciekawych pozostałości po przebytych chorobach i dolegliwościach.
A co jeśli w domu są dzieci? Wtedy przybywa wiele leków w formie płynnej, które po zakończeniu podawania czekają spokojnie na kolejne użycie. Ale czy na pewno przechowujemy je prawidłowo?
Nie da się ukryć, że od kilku lat wakacje w Polsce mamy tropikalne. Idąc tym tropem, warto zastanowić się, jakie temperatury panowały u nas w domach. Większość leków i preparatów aptecznych powinna być przechowywana w tak zwanej temperaturze pokojowej. Czy wiemy co się kryje pod tym pojęciem?
W farmacji wszystko jest precyzyjne, nie ma niedomówień. Farmakopea, czyli innymi słowy „biblia farmacji”(a fachowo, zbiór wymagań jakościowych oraz metod badania produktów leczniczych, ich opakowań oraz surowców farmaceutycznych), definiuje temperaturę pokojową, jako zakres od +15 do +25 stopni C. Czy podczas tegorocznych upałów utrzymaliście takie optimum w domu? 😉 Na pewno zakres ten koniecznie musi być utrzymany w aptekach, stąd takie uczucie chłodu, gdy odwiedzamy je w upalne dni.
Gdzie zatem trzymać leki w domu, jeśli nie mamy klimatyzacji, z nieba leje się żar a mieszkanie nagrzane jak piec?
A teraz kwestie praktyczne. Jak w domu pojawiają się małe, ciekawskie dzieci, z automatu wszystko co cenne, wartościowe, trujące, niewłaściwe czy groźne powinno zniknąć z zasięgu ich rączek. Dlatego dolne szafki będą rozwiązaniem dla nielicznych. Nie każdy posiada także szafki zamykane na klucz. Jeśli macie to super! Tylko nie zapomnijcie wyciągnąć kluczyka i schować go poza zasięgiem milusińskich…
To teraz już praktycznie. Zamykana szafka, poza zasięgiem dzieci, która nie jest zaraz przy oknie (żeby słońce nie przygrzewało) ani blisko źródeł ciepła takich jak: kuchenka, kuchenka mikrofalowa czy też lodówka, która z tyłu emituje ciepło. Ma to być miejsce ciemne i suche.
Tak przechowywane leki powinny spokojnie przetrwać upały bez negatywnych skutków. W dni szczególnie gorące, można przenieść czopki do lodówki, gdyż mogą one po prostu „popłynąć”. Czy lodówka będzie dobrym rozwiązaniem dla wszystkich preparatów leczniczych? Niestety nie. W lodówce trzymamy leki lodówkowe. Wiele preparatów w ulotce ma adnotację, aby ich nie chłodzić i nie zamrażać.
Poza wszystkimi miejscami, które będą w zasięgu małych, ciekawskich rączek, zdecydowanie najgorszym miejscem dla leków jest samochód. Narażony na wszelakie ekstrema temperaturowe sprawia, że fundujemy lekom prawdziwą huśtawkę ciepło-zimno daleko wykraczającą poza idealny zakres. Każdy wie, jak gorąco potrafi być w zamkniętym samochodzie latem.
Podobne, ale mniej ekstremalne wrażenia zapewnimy produktom leczniczym trzymanym w plecakach, czy torebkach. Zwłaszcza w kieszeniach nie chroniących od słońca.
Co się dzieje z takimi lekami? Szczerze mówiąc, może dziać się wiele. Mogą przestać działać, mogą zmienić swoje działanie na słabsze albo na…toksyczne. Tak naprawdę nie wiadomo, więc lepiej nie ryzykować i nie testować na własnym zdrowiu.
Zanim w domu pojawiły się dzieci, nasza domowa apteczka mieściła się w zgrabnym koszyku na połowie półki. Wraz z pierwszym synem pojawił się drugi koszyk. Przez chwilę było to ładne, nawet ułożone i czasem dało radę coś na szybko znaleźć (ja byłam w stanie, mąż pogubił się na etapie pierwszego koszyczka). A potem syn poszedł do żłobka i się zaczęło…
Z każdą chorobą zasób się powiększał i powiększał. Jeśli dodamy do tego, że byłam wtedy w drugiej ciąży podczas której miałam insulinozależną cukrzycę ciążową, dochodzimy do momentu, w którym jest strach przed otwarciem szafki z apteczką, bo jej zawartość potrafi człowieka zaatakować 😉
*Tutaj uwaga od Alicji:
Dlatego podczas wizyty lekarskiej warto poprosić lekarza, aby przejrzał leki, które już macie – wiadomo, na wizycie domowej jest to łatwiejsze, ale idąc do przychodni możecie spisać zawartość apteczki, albo zrobić zdjęcie. Może macie już 2 syropy wykrztuśne i trzeci o podobnym działaniu nie jest Wam potrzebny?
Po sezonie zimowym, każdy z nas ma przeróżne napoczęte opakowania leków. Dla dzieci są to głównie formy płynne. Czy wiemy, jak długo mogą stać u nas w szafce, od otwarcia?
Wydawałoby się, że sprawa jest jasna. Bierzemy do ręki opakowanie i szukamy daty ważności. Niby banał, a okazuje się, że data ważności preparatu a jego faktyczna zdatność do użytku, po pierwszym użyciu, to dwie różne kwestie. Dotyczy to zwłaszcza form płynnych, ponieważ to one narażone są najbardziej na skażenie drobnoustrojami. Mikroby kochają wszystko co mokre i słodkie.
Zebrałam dla Was zestawienie leków stosowanych u dzieci (bez recepty), jakie znajdują się w domowej apteczce wraz z ich terminami przydatności. Jest to tylko przykładowy spis.
*Umieszczenie leku na tej liście wcale nie oznacza, że jest on przez nas zalecany – znajdziecie na niej również preparaty, o których pisałam wprost, że ich NIE zalecam. Lista ta jest przykładowa i ma na celu przybliżenie Wam jak różne mogą to być terminy.
Leki przeciwgorączkowe w formie płynnej:
Krople do nosa:
Syropy wykrztuśne i powlekające:
Syropy przeciwkaszlowe:
Leki przeciwwirusowe:
Probiotyki w kroplach:
No i teraz się zacznie czyszczenie apteczek 🙂 Pisząc ten tekst, ze zgrozą odkryłam, że jeden syrop już od kilku miesięcy nie nadaje się do niczego, a przeciwgorączkowy za kilka dni dobije do sześciu miesięcy od otwarcia. Dlatego gorąco Was zachęcam, aby zerknąć co tam chomikujemy w szafkach i czy nasze „skarby” nadają się jeszcze do użytku czy jedynie do utylizacji.
Skąd taki problem z formami płynnymi? Ano wszystko rozchodzi się o to, aby taki płyn zachował swoje właściwości lecznicze i czystość mikrobiologiczną. Za ochronę przed niechcianymi towarzyszami odpowiadają konserwanty. To dzięki nim, możemy użytkować syropy i płyny tygodniami czy miesiącami (albo dniami). Każdy lek przechodzi serię badań, przed wdrożeniem na rynek i stąd też wiadomo, jak długo może stać bezpiecznie, po otwarciu.
Co może się stać, jeśli podamy nieświadomie taki lek dziecku? Prawdopodobnie nic, ale lepiej nie ryzykować, bo nigdy nie wiadomo co teraz z tym lekiem się dzieje i czy nie zaszkodzi.
Aby ułatwić sobie życie, i nie zapamiętywać tych wszystkich dat (nawet ja tego nie robię;)) polecam prosty trik. Rozpoczynając nowe opakowanie leku, zapiszmy na jego opakowaniu datę otwarcia. Może wydaje nam się to bezsensu, ale naprawdę po kilku miesiącach nie pamięta się zupełnie kiedy otworzyło się dany preparat, a w przypadku dzieci żłobkowych/przedszkolnych, gdzie jedna infekcja płynnie może przejść w drugą, zupełnie można stracić rachubę czasową.
Równie dobrym pomysłem, a może nawet lepszym, choć bardziej czasochłonnym, będzie napisanie na opakowaniu daty, do której można danego produktu używać przy rozpoczęciu nowego opakowania leku. Bo jeśli gdzieś po drodze zginie nam ulotka, to potem może być problem sprawdzić, ile czasu od zapisanej daty rozpoczęcia mamy na jego wykorzystanie.
Gdzie szukać informacji o warunkach przechowywania? W ulotce. Ulotka o dziwo, to nie tylko działania niepożądane. Punkt nr 5 to „Jak przechowywać lek”. Często w internetowych ulotkach punkt ten może nazywać się „Ostrzeżenia i środki ostrożności”. Znajdziemy tam wszystkie niezbędne informacje na temat temperatury i warunków przechowywania oraz ważności leku po otwarciu. Można też zapytać farmaceutę w aptece, z chęcią podpowie.
Przy temacie przechowywania leków, warto poruszyć kwestię szczepionek. Jak to jest, że lekarze w przychodni mają obiekcje do zakupionych przez pacjentów preparatów, które przynoszą na wizytę szczepienną. Może się też zdarzyć, że odmówią zaszczepienia.
Z całą pewnością nie wynika to ze złośliwości czy złego humoru, a z faktu, że przerwany został tak zwany zimny łańcuch dystrybucji.
Szczepionki to specyficzny rodzaj leku, który klasyfikujemy jako substancje termolabilne. Oznacza to, że są to preparaty wrażliwe na temperaturę, a konkretnie jej zmiany i muszą być przechowywane w lodówce.
W Polsce dystrybucja na szlaku producent – hurtownia – apteka/przychodnia odbywa się zgodnie z wytycznymi Dobrej Praktyki Dystrybucji, co więcej na każdym z etapów (także transportu pomiędzy kolejnymi punktami) szczepionki przebywają w kontrolowanych warunkach, gdzie wymogiem jest monitorowanie i kontrolowanie temperatury. Dzięki temu wiemy dokładnie, w jakich warunkach preparat się znajdował.
A w każdym z tych punktów jest osoba odpowiedzialna za monitoring tych temperatur i prowadzenia ewidencji. Dzięki temu, każdy pacjent, który będzie szczepiony dostaje taki sam, pełnowartościowy preparat. Jest to istotne, bo wiadomo dzięki temu, że szczepienie przyniesie swój pozytywny efekt a ponadto minimalizuje się ryzyko NOP związanych z jakością produktu.
Przed szczepieniem warto zapytać w przychodni, czy wyrażają zgodę na przyniesienie własnej szczepionki. Jeśli decydujemy się już na taki krok, koniecznie trzeba kupić torebkę termiczną w aptece, tak aby transportowana szczepionka pozostała w odpowiedniej temperaturze jak najdłużej.
Zakup szczepionki powinien odbyć się tego samego dnia co szczepienie, najlepiej nie dalej jak w ciągu godziny przed wizytą u lekarza. Takie torebki nie są super rozwiązaniem, ale jeśli dotyczą krótkotrwałego transportu powinny dać radę. Lepsze są niż transportowanie bez niczego.
A co, jeśli zakupimy szczepionkę wcześniej i chcemy ją trzymać w domowej lodówce? Tu dopiero zaczyna się historia wprost na długi elaborat 🙂 Najlepiej zawieźć ją od razu do przychodni i niech tam, podpisana, czeka na Waszą wizytę szczepienną. Dlaczego?
Domowe lodówki nie są monitorowane, nie mają dodatkowych agregatów. Każda lodówka inaczej działa i każdą możemy ustawić na inny zakres temperatur. Warto tutaj też wspomnieć, że każdy poziom lodówki ma inną temperaturę. Zazwyczaj najchłodniej jest na samym dole, a następnie z każdą półką w górę, wartości rosną o 1 lub 2 stopnie. A prawdziwy dramat odbywa się na drzwiach.
W zależności od częstotliwości otwierania fundują dużą gamę wahnięć temperaturowych, które mogą bardzo negatywnie wpłynąć na stabilność leków i szczepionek. Jak wspominałam na początku, farmacja kocha konkrety i dokładnie określa, zakres temperatur dla leków, które muszą być w lodówce. Jest to od +2 do +8 stopni C. Nie więcej i nie mniej.
Przy okazji tematu leków i temperatury, warto jeszcze wspomnieć o lotach samolotem. Coś co kiedyś było rzadko osiągalne, a obecnie jest powszednie jak chleb 🙂 Wybieramy się na wakacje, pakujemy torby, kompletujemy apteczkę wakacyjną, jeśli mamy dzieci, zabieramy też coś dla nich w razie „w”. No i pojawia się teraz kwestia, gdzie to wszystko spakować, i nie chodzi tu o pojemność walizek.
Przed każdym lotem powinniśmy sprawdzić, co na temat przewozu leków mają do powiedzenia wybrane przez nas linie lotnicze i gdzie zalecają ich umieszczenie. O ile kabina pasażerska posiada względnie stałe warunki, tak nie można tego powiedzieć o luku bagażowym. Większość linii lotniczych zaleca spakowanie leków do bagażu podręcznego i zgłoszenie tego faktu przy sprawdzaniu tego bagażu. Najlepiej, aby leki te (niezbędne podczas podróży) były w oryginalnych opakowaniach, aby nie budziły wątpliwości czym są.
Czasem może być też potrzebne zaświadczenie od lekarza, że stosujemy pewne preparaty lecznicze. Warto o tym pamiętać, bo nie mamy wpływu, gdzie zostanie umieszczony nasz główny bagaż i jaka tam będzie panowała temperatura. A mogą to być temperatury minusowe.
Dobijając do brzegu…
Podsumowując w kilku treściwych zdaniach moje przydługie, temperaturowe wywody.
Dużo zdrówia!
Autor artykułu: mgr farm. Maria Pieńkowska
Źródła:
Farmakopea Polska XI, 2018
11 września 2019