Loading...

3 lipca 2019

13 min.

Konsultacja niemowlaka z fizjoterapeutą – dlaczego jest tak ważna?

W Pol­sce wciąż po­ku­tu­je mit, że do fi­zjo­te­ra­peu­ty uda­je­my się do­pie­ro „gdy coś jest nie tak”. Owszem, to jest czę­ścio­wa praw­da – ale tyl­ko czę­ścio­wa. Bo­wiem roz­wój nie­mow­ląt moż­na wspie­rać, a to wspar­cie bę­dzie pro­cen­to­wać zdro­wiem apa­ra­tu ru­cho­we­go na­sze­go dziec­ka, a póź­niej do­ro­słe­go czło­wie­ka.

Nicole Sochacki-Wójcicka

Mamaginekolog

O tym, jak waż­na jest kon­sul­ta­cja nie­mow­ląt z fi­zjo­te­ra­peu­tą mó­wi­łam i pi­sa­łam Wam już nie raz. W Pol­sce wciąż po­ku­tu­je taki mit, że do fi­zjo­te­ra­peu­ty uda­je­my się do­pie­ro „gdy coś jest nie tak” – gdy skie­ru­je nas tam le­karz. Owszem, to jest czę­ścio­wa praw­da – ale tyl­ko czę­ścio­wa. Bo­wiem roz­wój nie­mow­ląt moż­na wspie­rać – to wspar­cie i zna­jo­mość pra­wi­dło­wych wzor­ców roz­wo­ju ru­cho­we­go, któ­rych nas ro­dzi­ców, mogą na­uczyć fi­zjo­te­ra­peu­ci pod­czas ta­kich kon­sul­ta­cji – będą pro­cen­to­wa­ły zdro­wiem apa­ra­tu ru­cho­we­go (mię­śni, sta­wów i po­sta­wy) na­sze­go dziec­ka, a póź­niej na­sze­go do­ro­słe­go po­tom­ka.

Po­wiem szcze­rze, mimo tego, że na mo­jej uczel­ni jest wy­dział fi­zjo­te­ra­pii – to nie pa­mię­tam, aby isto­ta tej dzie­dzi­ny me­dy­cy­ny (tak, to jest kie­ru­nek me­dycz­ny!) była ja­koś sil­nie we mnie za­ko­twi­czo­na. Jed­nak za­rów­no Ro­ger jak i Gil­bert byli pod sta­łą opie­ką fi­zjo­te­ra­peu­ty – i nie dla­te­go, że roz­wi­ja­ją się nie­pra­wi­dło­wo, ale wła­śnie po to, aby ten roz­wój wspie­rać. Obu mo­ich syn­ków tra­fi­ło na wspa­nia­łe fi­zjo­te­ra­peut­ki, któ­re „tra­fi­ły mi się jak tej śle­pej ku­rze ziar­no”. Je­stem ogrom­ną szczę­ścia­rą, bo gdy­by nie pani Asia i pani Ania – to pew­nie da­lej nie by­ła­bym tak świa­do­ma roz­wo­ju ru­cho­we­go mo­ich syn­ków.

Co praw­da bę­dzie to moc­na dy­gre­sja, ale chce Wam po­krót­ce opo­wie­dzieć jak na­sze losy z pa­nią Anią (au­tor­ką dzi­siej­sze­go ar­ty­ku­łu) się splą­ta­ły. W hi­sto­rii mu­si­my wró­cić do zimy 2015 roku – Ro­ge­rek uro­dził się z hi­po­tro­fią i wła­śnie ze wzglę­du na hi­po­tro­fię pło­du miał „pla­no­we” skie­ro­wa­nie do neu­ro­lo­ga.

Za­pi­sa­li­śmy się do Pani neu­ro­log na NFZ w przy­cho­dzi przy ul. Szlen­kie­rów w War­sza­wie. Tra­fi­ła nam się CU­DOW­NA – ab­so­lut­nie dla mnie je­den z wzo­rów le­ka­rza do na­śla­do­wa­nia – dr. Kry­sty­na Ma­li­now­ska. Jak­kol­wiek to dziw­nie za­brzmi uwiel­bia­łam wi­zy­ty u Pani dok­tor, mimo tego, że Pani dok­tor stwier­dzi­ła u Ro­ger­ka za­rów­no zwięk­szo­ne na­pię­cie jak i asy­me­trię uło­że­nio­wą. Uspo­ko­iła mnie, że to „wszyst­ko jest do wy­pro­wa­dze­nia – dam Wam na­miar na Asię”.

Kil­ka dni póź­niej do na­sze­go miesz­ka­nia przy­szła Pani Jo­an­na Cho­rą­ży, któ­ra na­uczy­ła mnie tylu rze­czy, że aż wstyd się przy­znać – ile błę­dów po­peł­nia­łam. Źle Ro­ge­ra no­si­łam, źle pod­no­si­łam z prze­wi­ja­ka, ba źle zmie­nia­łam mu pie­lu­chę… ja le­kar­ka! Pani Asia przy­cho­dzi­ła do nas po­cząt­ko­wo co ty­dzień, póź­niej rza­dziej a Ro­ger­ka zwięk­szo­ne na­pię­cie, mi­ja­ło z dnia na dzień „jak ręką od­jął” po jej za­le­ce­niach. Po kil­ku mie­sią­cach nie moż­na było w jego roz­wo­ju ru­cho­wym do­pa­trzeć się żad­nych nie­pra­wi­dło­wych wzor­ców. By­łam dum­na, ale wiem, że ogrom­na za­słu­ga tu Pani Asi.

Gdy Gil­bert się uro­dził, swo­je pierw­sze 54 dni ży­cia na­bie­rał sił w Od­dzia­le Neo­na­to­lo­gii. Nasz mały wo­jow­nik po wy­pi­sie ze szpi­ta­la po­zor­nie nie miał żad­nych od­chy­leń neu­ro­lo­gicz­nych czy roz­wo­jo­wych – wszy­scy le­ka­rze byli pod wra­że­niem, jak dzie­ciąt­ko uro­dzo­ne z masą 1070 g może się tak książ­ko­wo roz­wi­jać (oczy­wi­ście bio­rąc pod uwa­gę jego wiek ko­ry­go­wa­ny a nie uro­dze­nio­wy – czy­li z za­ło­że­nia Gil­bert był trak­to­wa­ny jako dziec­ko dwa mie­sią­ce młod­sze niż wy­ni­ka­ło by z jego daty uro­dze­nia).

Do pie­lę­gna­cji Gil­ber­ta – sto­so­wa­łam za­le­ce­nia Pani Asi – za­le­ce­nia, któ­re do­sta­łam dla Ro­ge­ra… jak my­śli­cie czy to do­brze? Oka­zu­je się, że nie. Po­nie­waż każ­de dziec­ko jest inne i oka­zu­je się, że trak­tu­jąc Gil­ber­ta jak dziec­ko ze zwięk­szo­nym na­pię­ciem mię­śnio­wym – nie­świa­do­mie, w czę­ści jego cia­ła ja i Kuba mu to na­pię­cie pod­no­si­li­śmy. Te­raz to wiem.

Po mie­sią­cu od wy­pi­su ze szpi­ta­la za­uwa­ży­łam, że Bi­bek się co­raz czę­ściej prę­ży – ma pro­ble­my z wy­próż­nie­nia­mi (tak to też moż­na le­czyć fi­zjo­te­ra­pią! o czym się do­wie­dzia­łam póź­niej) oraz jest nie­spo­koj­ny. Sama z sie­bie, no do­bra po te­le­fo­nicz­nej kon­sul­ta­cji z moją przy­ja­ciół­ką pe­dia­trą Ali­cją, stwier­dzi­łam „jest to czas na kon­sul­ta­cje z fi­zjo­te­ra­peu­tą”.

W tam­tym cza­sie Gil­bert miał po 2-3 kon­sul­ta­cje le­kar­skie w ty­go­dniu – to oku­li­sta, neo­na­to­log, or­to­pe­da, wi­zy­ty szcze­pie­nio­we… nikt nam nie za­le­cił kon­sul­ta­cji z fi­zjo­te­ra­peu­tą. Za­czę­łam szu­kać nu­me­ru do Pani Asi… tyl­ko za nic nie mo­głam so­bie przy­po­mnieć jej na­zwi­ska (tu uwa­ga – dla­te­go tak su­per się spraw­dza li­sta wa­szych spe­cja­li­stów w se­gre­ga­to­rze pe­dia­trycz­nym – my z Pa­nią Asią się wi­dy­wa­li­śmy za­nim po­wstał nasz se­gre­ga­tor i dla­te­go Pani Asi za­pi­sa­nej tam nie mia­łam).

Spę­dzi­łam 2 go­dzi­ny prze­glą­da­jąc wszyst­kie kon­tak­ty w moim sta­rym te­le­fo­nie – za­dzwo­ni­łam do 4 „Pań Aś” – w tym do trzech mo­ich by­łych pa­cjen­tek i w koń­cu do „tej” Pani Asi. Była mile za­sko­czo­na, że po trzech la­tach o niej pa­mię­ta­łam, ale po­wie­dzia­ła mi, że wy­pro­wa­dzi­ła się na Ma­zu­ry i nie­ste­ty nie może się Gil­ber­tem za­jąć.

„A gdzie Pań­stwo te­raz miesz­ka­ją to po­szu­kam po mo­ich ko­le­żan­kach, któ­ra by mo­gła do Was przy­cho­dzić?”

Po go­dzi­nie do­sta­łam sms – Ania Klo­ze i nu­mer te­le­fo­nu.

To było mniej wię­cej w po­ło­wie li­sto­pa­da. Za­dzwo­ni­łam do Pani Ani, któ­ra była bar­dzo miła ale po­wie­dzia­ła mi, że od­wie­dza dzie­ci tyl­ko raz w ty­go­dniu i pierw­szy wol­ny ter­min ma na 3 stycz­nia. Chy­ba była pew­na, że się nie zgo­dzę. Jaka zmar­twio­na mat­ka bę­dzie cze­ka­ła na pry­wat­ną kon­sul­ta­cję (u nie­zna­nej oso­by) po­nad 6 ty­go­dni? Nie wiem co mnie pod­ku­si­ło ale z dru­giej stro­ny wie­dzia­łam, że na po­cząt­ku grud­nia Bi­bek ma za­pla­no­wa­na ope­ra­cję i in­stynkt mi pod­po­wia­dał, że re­ha­bi­li­ta­cję po­wi­nien i tak za­cząć do­pie­ro jak wszyst­ko się wy­goi. Zgo­dzi­łam się (ku za­sko­cze­niu Pani Ani…) 🙂

3 stycz­nia przy­szła do nas prze­mi­ła ko­bie­ta. Oka­za­ło się, że zno­wu wszyst­ko ro­bię źle. Od nowa uczy­łam się mo­je­go syna no­sić, prze­wi­jać czy na­wet ukła­dać do snu. Po dwóch ty­go­dniach Gil­bert nie miał pro­ble­mu z brzusz­kiem, był spo­koj­niej­szy i się nie prę­żył. To było tak ewi­dent­ne, że wy­da­wa­ło mi się CU­DEM. Cu­dem Pani Ani.

Kil­ka ty­go­dni póź­niej, od tyłu po­ka­za­łam zdję­cie Pani Ani pod­czas re­ha­bi­li­ta­cji z Bib­kiem na in­sta­sto­ry. 5 mi­nut póź­niej do­sta­łam wia­do­mość od Ewy , któ­ra tu dla Was na­pi­sa­ła kil­ka ar­ty­ku­łów – @mama.fi­zjo­te­ra­peut­ka

„Czy do Was przy­cho­dzi Pani Ania Klo­ze – czy Ty wiesz, że to taki pro­fe­sor Wiel­goś fi­zjo­te­ra­pii nie­mow­ląt, nie mo­głaś tra­fić le­piej!”

Nie mia­łam po­ję­cia! Ta­kie­go mam far­ta w ży­ciu 🙂

Pani Ania, nig­dy nie chcia­ła re­kla­my, nie chcia­ła abym po­da­wa­ła jej dane na sto­ry, po­wie­dzia­ła, że już ma wy­star­cza­ją­co dużo pa­cjen­tów. Z resz­tą jako wy­kła­dow­ca na AWF i czło­nek izby fi­zjo­te­ra­peu­tów ma bar­dzo wie­le na gło­wie.

Co­ty­go­dnio­we spo­tka­nia z Pa­nią Anią były i są dla mnie naj­więk­szą przy­jem­no­ścią. Co ja­kiś czas Pa­nią Anię “za­ga­ja­li­śmy” z Kubą aby na­pi­sa­ła nam tekst na blog “o czym tyl­ko chce” bo jest taka su­per, że może na­pi­sać na­wet o ubie­ra­niu dziec­ku skar­pe­tek i je­ste­śmy prze­ko­na­ni, że bę­dzie to hi­tem. Wciąż mó­wi­ła, że nie ma cza­su – aż ty­dzień temu przy­szła do nas z pen­dri­vem.

“Ma­cie mój tekst” po­wie­dzia­ła z uśmie­chem! I oto on.


W chwi­li przyj­ścia no­wo­rod­ka na świat, bez­piecz­ne i kom­for­to­we wa­run­ki, ja­kie mia­ło dziec­ko w ma­ci­cy, zo­sta­ją w jed­nej se­kun­dzie (no może w kil­ka go­dzin) za­stą­pio­ne zu­peł­nie in­nym, ob­cym oto­cze­niem. Ru­chy do­świad­cza­ne pod­czas 40 ty­go­dni cią­ży sta­ją się na­gle trud­ne do wy­ko­na­nia a przy­cią­ga­nie ziem­skie do­słow­nie wgnia­ta w ma­te­rac.

Za­czy­na się roz­wo­jo­wy rol­ler co­aster.

1. i 2. mie­siąc ży­cia dziec­ka

Przez pierw­sze mie­sią­ce ży­cia nie­mow­lę w swych po­trze­bach jest cał­ko­wi­cie uza­leż­nio­ne od opie­ku­nów. Stop­nio­wo uczy się jak trzy­mać gło­wę, żeby móc ob­ser­wo­wać świat, jak wy­cią­gać ręce do mamy i taty, jak zdo­być upra­gnio­ną za­baw­kę i oczy­wi­ście jak dać znać, że chce się ją zdo­być. Na po­cząt­ku swo­jej dro­gi dziec­ko gro­ma­dzi mnó­stwo do­świad­czeń a w ich kon­se­kwen­cji umie­jęt­no­ści, któ­re po­zwo­lą mło­de­mu czło­wie­ko­wi sta­nąć na nogi i stop­nio­wo unie­za­leż­nić się od opie­ku­nów.

W 1. mie­sią­cu ży­cia naj­więk­szym wy­zwa­niem dla dziec­ka jest przy­sto­so­wa­nie się do no­wych wa­run­ków – za­ak­cep­to­wa­nie nie­zna­nych dźwię­ków, ob­ra­zów, za­pa­chów oraz (co zwią­za­ne jest bez­po­śred­nio z roz­wo­jem ru­cho­wym) zmie­rze­nie się z bez­względ­ną siłą gra­wi­ta­cji. W le­że­niu na ple­cach no­wo­ro­dek nie po­tra­fi jesz­cze utrzy­mać gło­wy w li­nii tu­ło­wia, gło­wa naj­czę­ściej spo­czy­wa na jed­nym lub dru­gim po­licz­ku, trud­no jest dziec­ku na dłu­żej skon­cen­tro­wać wzrok na ro­dzi­cu.

Dzię­ki od­po­wied­nie­mu na­pię­ciu mię­śni, nogi są czę­sto unie­sio­ne po­nad pod­ło­że, a ręce by­wa­ją za­ci­śnię­te w piąst­ki. Fi­zjo­te­ra­peu­ci zaj­mu­ją­cy się dzieć­mi z pro­ble­ma­mi roz­wo­jo­wy­mi czę­sto py­ta­ni są wła­śnie o te piąst­ki.

Otóż, za­ci­ska­nie pią­stek jest nor­mą!

Zwróć­cie uwa­gę, czy jest tak cały czas, czy dzie­je się tak tyl­ko od cza­su do cza­su a szcze­gól­nie wte­dy, gdy ma­luch jest pe­łen emo­cji i za­pa­łu do dzia­ła­nia. Czy za­wsze pa­lusz­ki za­ci­śnię­te są iden­tycz­nie tzn. czy zda­rza się, że kciuk jest raz na ze­wnątrz a raz we­wnątrz piąst­ki.

W roz­wo­ju musi do­mi­no­wać róż­no­rod­ność! Je­śli wasz ma­luch wy­ko­nu­je ru­chy, o któ­rych czy­ta­li­ście lub sły­sze­li­ście od ko­le­żan­ki, są­siad­ki, cio­ci, że są ozna­ką nie­pra­wi­dło­we­go roz­wo­ju to przyj­rzyj­cie się uważ­nie, czy nie­mow­lę po­tra­fi je­dy­nie w taki spo­sób funk­cjo­no­wać, czy za­wsze dany ruch (np. ko­pa­nie) wy­glą­da iden­tycz­nie, czy też po­ru­sza się i ukła­da na wie­le róż­nych spo­so­bów.

Wła­śnie róż­no­rod­ność i zmien­ność jest ozna­ką pra­wi­dło­we­go doj­rze­wa­nia ukła­du ner­wo­we­go, do­świad­cza­nie róż­nych stra­te­gii dzia­ła­nia to na­uka słu­żą­ca temu, by po wie­lu pró­bach wy­brać re­per­tu­ar ru­chów, któ­ry z punk­tu wi­dze­nia po­trzeb ma­lu­cha bę­dzie naj­sku­tecz­niej­szy (funk­cjo­nal­ny i mak­sy­mal­nie er­go­no­micz­ny).

To, cze­go mo­że­cie być pew­ni to fakt, że Wasz ma­luch jest wy­jąt­ko­wy, je­dy­ny w swo­im ro­dza­ju i nie bę­dzie roz­wi­jał się iden­tycz­nie jak dziec­ko ko­le­żan­ki, są­siad­ki czy na­wet jak jego tata lub mama.

Sche­mat roz­wo­ju jest bo­wiem wy­pad­ko­wą wie­lu czyn­ni­ków ta­kich jak: prze­bieg cią­ży, doj­rza­łość w chwi­li na­ro­dzin, prze­bieg okre­su po­po­ro­do­we­go, spo­sób pie­lę­gna­cji w domu, tem­pe­ra­ment (ro­dzi­ców i dziec­ka), spo­sób ży­cia ro­dzi­ny i mnó­stwa in­nych czyn­ni­ków, któ­re istot­nie mo­de­lu­ją roz­wój psy­cho­ru­cho­wy każ­de­go nie­mow­lę­cia.

W I i II mie­sią­cu ży­cia dla nie­mow­lę­cia li­czy­cie się tyl­ko Wy – mama i tata. Nie dziw­cie się, że w tym okre­sie ma­lu­cha nie będą in­te­re­so­wa­ły na­wet naj­wy­myśl­niej­sze za­baw­ki.

To Wy – opie­ku­no­wie – je­ste­ście w cen­trum jego za­in­te­re­so­wa­nia!

Z każ­dym dniem dziec­ko bę­dzie się Wam przy­glą­da­ło z więk­szą uwa­gą, przez co­raz dłuż­sze chwi­le, ucząc się wa­szej mi­mi­ki, ge­stów, tonu gło­su, pró­bu­jąc co­raz wy­raź­niej na­wią­zać kon­takt z oso­ba­mi z naj­bliż­sze­go oto­cze­nia. Pod ko­niec II mie­sią­ca ży­cia po­ja­wi się tzw. „uśmiech spo­łecz­ny” (czy­li świa­do­my uśmiech do dru­giej oso­by) i cała gama „za­czep­nych” dźwię­ków.

3. mie­siąc ży­cia dziec­ka

Za­in­te­re­so­wa­nie za­baw­ka­mi za­ob­ser­wu­je­cie oko­ło 3. mie­sią­ca ży­cia. W tym cza­sie dziec­ko po­tra­fi już sta­bil­nie le­żeć na brzu­chu i na ple­cach, gło­wa znaj­du­je się w prze­dłu­że­niu tu­ło­wia a ręce są go­to­we do chwy­ta­nia za­ba­wek. W le­że­niu na brzu­chu dziec­ko pod­pie­ra się sta­bil­nie na przed­ra­mio­nach – łok­cie znaj­du­ją się w jed­nej li­nii z bar­ka­mi, nogi spo­czy­wa­ją na pod­ło­żu, ma­luch uważ­nie ob­ser­wu­je oto­cze­nie.

Le­żąc na ple­cach dziec­ko łą­czy ręce nad klat­ką pier­sio­wą, wkła­da ręce do buzi, wo­dzi wzro­kiem po łuku 180 stop­ni, uważ­nie ob­ser­wu­jąc oto­cze­nie. W tym cza­sie zda­rzyć się może, ba! zda­rzy się na pew­no, że nie­mow­lę bę­dzie le­ża­ło z gło­wą od­wró­co­ną w jed­ną stro­nę. Waż­ne jest jed­nak, by nie była to za­wsze ta sama stro­na i by dziec­ko po­tra­fi­ło utrzy­mać gło­wę w li­nii środ­ko­wej cia­ła, czy­li „na wprost”, przez dłuż­szy czas.

Je­śli za­sta­na­wia­cie się, czy Wa­sze dziec­ko nie ma asy­me­trii uło­że­nio­wej, o któ­rej na pew­no nie raz sły­sze­li­ście lub czy­ta­li­ście lub może na­wet by­li­ście nią stra­sze­ni, to wła­śnie w trze­cim mie­sią­cu ży­cia war­to jest za­się­gnąć opi­nii spe­cja­li­sty zaj­mu­ją­ce­go się pro­ble­ma­mi roz­wo­jo­wy­mi nie­mow­ląt – le­ka­rza lub fi­zjo­te­ra­peu­ty. Ten czas jest mo­men­tem istot­nie dia­gno­stycz­nym z punk­tu wi­dze­nia kształ­to­wa­nia li­nii środ­ko­wej cia­ła, roz­wi­ja­nia sy­me­trycz­no­ści i na­prze­mien­no­ści ru­chów oraz umie­jęt­no­ści pra­cy prze­ciw­ko sile gra­wi­ta­cji.

Za­nim jed­nak za­cznie­cie nie­po­trzeb­nie się mar­twić spójrz­cie na po­ty­li­cę Wa­sze­go ma­leń­stwa – je­śli wło­sy wy­cie­ra­ją się rów­no­mier­nie po obu stro­nach głów­ki a czasz­ka ma pra­wi­dło­wy kształt (nie jest spłasz­czo­na moc­niej po jed­nej stro­nie) naj­praw­do­po­dob­niej wszyst­ko jest w po­rząd­ku i nie ma po­wo­dów do nie­po­ko­ju.

4. i 5. mie­siąc ży­cia dziec­ka

W 4. i 5. mie­sią­cu nie­mow­lę co­raz wy­raź­niej prze­miesz­cza się w prze­strze­ni. Prze­ta­cza się na boki, uczy się stop­nio­wo ob­ra­cać na brzuch. W znacz­nej więk­szo­ści jed­nak dzie­ci nie po­tra­fią jesz­cze w tym okre­sie prze­tur­lać się z po­wro­tem z brzu­cha na ple­cy, co czę­sto sy­gna­li­zu­ją nie­za­do­wo­le­niem (ma­ru­dze­niem) lub bar­dziej „wy­ma­ga­ją­ce osob­ni­ki” gwał­tow­nym pła­czem pt.: prze­łóż mnie na­tych­miast na ple­cy! 🙂

Czę­sto my, fi­zjo­te­ra­peu­ci py­ta­ni je­ste­śmy o to, czy pierw­szy ob­rót na­stę­pu­je z brzu­cha na ple­cy, czy z ple­ców na brzuch. Od­po­wiedź brzmi (jak za­wsze): to za­le­ży.

Tak, to wszyst­ko za­le­ży od na­pię­cia mię­śnio­we­go ja­kie pre­zen­tu­je nie­mow­lę, od spo­so­bu pie­lę­gna­cji przez opie­ku­nów a czę­sto rów­nież od po­zio­mu po­bu­dze­nia (ru­chli­wo­ści) i mo­ty­wa­cji ma­łe­go czło­wie­ka do zdo­by­wa­nia świa­ta. Naj­czę­ściej jed­nak pierw­szy świa­do­my ob­rót to ob­rót z ple­ców na brzuch w po­szu­ki­wa­niu za­baw­ki lub in­ne­go cie­ka­we­go przed­mio­tu czy dźwię­ku, któ­ry za­in­spi­ro­wał ma­lu­cha.

Pierw­sze ob­ro­ty z brzu­cha na ple­cy ob­ser­wo­wa­ne w I, II mie­sią­cu ży­cia to ob­ro­ty nie­za­mie­rzo­ne, zwią­za­ne na ogół ze spe­cy­ficz­nym roz­kła­dem na­pię­cia mię­śnio­we­go (nie­ko­niecz­nie nie­pra­wi­dło­wym!) i nie­do­sta­tecz­ny­mi jesz­cze w tym okre­sie umie­jęt­no­ścia­mi kon­tro­li tu­ło­wia i gło­wy w le­że­niu na brzu­chu.

Mó­wiąc naj­pro­ściej: dziec­ko nie po­tra­fi jesz­cze utrzy­mać po­zy­cji le­że­nia na brzu­chu, jest w tej po­zy­cji nie­sta­bil­ne, na­pi­na mię­śnie pro­stow­ni­ki tu­ło­wia, od­gi­na gło­wę w tył, tra­ci rów­no­wa­gę i le­ee­eeci na ple­cy. Naj­czę­ściej wraz z roz­wo­jem, wraz z po­pra­wą ja­ko­ści siły mię­śni zgi­na­czy (w tym mię­śni brzu­cha) ta­kie nie­kon­tro­lo­wa­ne loty zda­rza­ją się co­raz rza­dziej.

W V mie­sią­cu ży­cia w po­zy­cji le­że­nia na ple­cach dziec­ko po­tra­fi już chwy­cić się za pod­udzia, do­się­gnąć do stóp, bez­u­stan­nie uczy się swo­je­go cia­ła. Le­żąc na brzu­chu pod­pie­ra się na rę­kach z wy­pro­sto­wa­ny­mi łok­cia­mi by co­raz wię­cej wi­dzieć, a tym sa­mym co­raz wię­cej chcieć :). A dla dziec­ka chcieć to móc: ma­luch za­czy­na od­py­chać się z rąk i prze­miesz­czać na brzu­chu we wszyst­kich kie­run­kach (naj­pierw do bo­ków). Wła­śnie w ten spo­sób ćwi­czy mię­śnie swo­je­go cia­ła i stop­nio­wo przy­go­to­wu­je się do peł­za­nia po ca­łym domu.

Jak wi­dzi­cie roz­wój dziec­ka w pierw­szych mie­sią­cach ży­cia to nie­usta­ją­ce do­świad­cza­nie ru­chu. To na­uka, któ­ra pro­wa­dzi do osią­ga­nia co­raz więk­szej spraw­no­ści i nie­za­leż­no­ści.

Aby na­uka była sku­tecz­na po­win­no być speł­nio­nych kil­ka wa­run­ków

  • Dziec­ko musi chcieć.

Żeby jed­nak chcieć, nie­mow­lę musi zdać so­bie spra­wę, że jest cze­go chcieć, że świat nie jest nud­ny, a wo­kół peł­no fa­scy­nu­ją­cych rze­czy. I wca­le nie cho­dzi tu o za­rzu­ce­nie dziec­ka ty­sią­cem za­ba­wek, lecz zna­le­zie­nie kil­ku ta­kich, któ­re przy­ku­ją jego uwa­gę i „zmu­szą do dzia­ła­nia”.

  • Żeby się ru­szać trze­ba mieć za­pew­nio­ną od­po­wied­nią prze­strzeń.

Je­śli więc Wasz ma­luch nie ma po­waż­nych pro­ble­mów aler­gicz­nych i nie ma obaw, że zo­sta­nie „zdep­ta­ny” przez star­sze ro­dzeń­stwo lub psa ol­brzy­ma, naj­lep­szym miej­scem do za­ba­wy jest pod­ło­ga.

Naj­pierw – czy­li już od 3. mie­sią­ca ży­cia ide­al­na jest twar­da, ale amor­ty­zu­ją­ca mata (ża­den mięk­ki ko­cyk, czy koł­der­ka) a jak już opa­nu­je umie­jęt­ność uciecz­ki z przy­go­to­wa­ne­go przez Was pla­cu za­baw to po pro­stu czy­sta pod­ło­ga. Je­śli ma­cie ja­kie­kol­wiek wąt­pli­wo­ści, czy Wasz ma­luch może być ukła­da­ny na pod­ło­dze skon­sul­tuj­cie się z le­ka­rzem pro­wa­dzą­cym dziec­ko.

  • Bez­pie­czeń­stwo.

Pa­mię­taj­cie, żeby za­baw­ki, któ­re pod­su­wa­cie dziec­ku nie mia­ły ele­men­tów ła­twych do ode­rwa­nia i po­łknię­cia, nie były zbyt cięż­kie, żeby w za­się­gu dziec­ka nie znaj­do­wa­ły się żad­ne nie­bez­piecz­ne dla nie­go przed­mio­ty (kwiat­ki w do­nicz­kach, nie­za­bez­pie­czo­ne kon­tak­ty, te­le­wi­zor sto­ją­cy na ni­skiej szaf­ce, ka­ble itd.).

To, co bez wąt­pie­nia jed­nak naj­waż­niej­sze, by Wa­sze ma­leń­stwo wy­ko­rzy­sta­ło cały swój po­ten­cjał w pierw­szych mie­sią­cach ży­cia to roz­wi­ja­nie pra­wi­dło­wej wię­zi z nie­mow­lę­ciem, bu­do­wa­nie kon­tak­tu – re­la­cji, w któ­rej mały czło­wiek czu­je się za­uwa­ża­ny, ak­cep­to­wa­ny i ko­cha­ny.

Au­tor ar­ty­ku­łu: dr Anna Klo­ze – fi­zjo­te­ra­peut­ka.

fizjoterapiamięśnieniemowlęrozwój dziecka

3 lipca 2019

13 min.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

ul. Algierska 19W, 03-977 Warszawa. KRS 0001008022, NIP 5252678750, BDO 000108449
© © 2023 Roger Publishing sp. z o.o.