Jak przygotować się do wyjazdu wakacyjnego z dzieckiem?

Co po­win­no się zna­leźć w ap­tecz­ce po­dróż­nej? Jak prze­trwać z nie­mow­la­kiem po­dróż sa­mo­lo­tem?

Alicja Jaczewska

12 lipca 2018

14 min.

Se­zon urlo­po­wy w peł­ni i co­raz wię­cej osób szy­ku­je się do wy­jaz­dów na wcza­sy. A taki wy­jazd z ma­lu­chem to zu­peł­nie inny ro­dzaj wa­ka­cji niż te, na któ­re jeź­dzi­ło się sa­mot­nie… Jak się przy­go­to­wać na wa­ka­cyj­ny wy­jazd z dziec­kiem?

Po­sta­ram się Wam na­pi­sać kil­ka rad w tym te­ma­cie. Ale uprze­dzam – nie znaj­dzie­cie tu in­for­ma­cji jaki na­miot pla­żo­wy jest naj­lep­szy, i czy w ogó­le lep­szy jest na­miot pla­żo­wy czy pa­ra­wan. Ani jaki ba­gaż przy­słu­gu­je nie­mow­lę­ciu w sa­mo­lo­cie. Od tego są blo­gi po­dróż­ni­cze i pa­ren­tin­go­we. Ja bym chcia­ła przed­sta­wić Wam tę me­dycz­ną stro­nę wy­jaz­dów i parę wska­zó­wek – co zro­bić, żeby Wa­sze ma­lu­chy za­cho­wa­ły na nich zdro­wie.

Gdzie moż­na wy­je­chać na wa­ka­cje z dziec­kiem?

Moim zda­niem – wszę­dzie (po­mi­ja­jąc re­jo­ny ge­ne­ral­nie nie­bez­piecz­ne z po­wo­du pro­wa­dzo­nych dzia­łań wo­jen­nych czy za­gro­że­nia ka­ta­stro­fa­mi na­tu­ral­ny­mi). Trze­ba jed­nak cel po­dró­ży do­sto­so­wać do wie­ku i moż­li­wo­ści dziec­ka.

Dwu­la­tek może mieć pro­blem z ki­lo­me­tro­wy­mi szla­ka­mi gór­ski­mi, małe nie­mow­lę nie­ko­niecz­nie sko­rzy­sta z ba­se­nu ze zjeż­dżal­nią i opcji all-in­c­lu­si­ve, za to do­ra­sta­ją­cy na­sto­la­tek może się wy­nu­dzić w go­spo­dar­stwie agro­tu­ry­stycz­nym. Poza tym w przy­pad­ku da­le­kich po­dró­ży war­to też po­my­śleć o za­gro­że­niach epi­de­mio­lo­gicz­nych i o tym, czy na­sze dziec­ko moż­na od­po­wied­nio do wy­jaz­du przy­go­to­wać (nie jest za mło­de na wy­ma­ga­ne/za­le­ca­ne szcze­pie­nia, może otrzy­my­wać pro­fi­lak­ty­kę an­ty­ma­la­rycz­ną itp.). Ge­ne­ral­nie przed bar­dziej eg­zo­tycz­ny­mi po­dró­ża­mi z dzieć­mi po­le­cam za­się­gnąć opi­nii le­ka­rza z Po­rad­ni Me­dy­cy­ny Po­dró­ży albo przy­najm­niej Wa­sze­go pe­dia­try. Na taką kon­sul­ta­cję war­to się zgło­sić na 4-6 ty­go­dni przed pla­no­wa­ną po­dró­żą.

Jaki wy­brać śro­dek trans­por­tu?

To oczy­wi­ście za­le­ży od celu jaki obie­rze­my. Ale chcia­ła­bym po­ru­szyć tu­taj dwie kwe­stie – sa­mo­lo­tu i sa­mo­cho­du.

Po­dróż sa­mo­lo­tem z dziec­kiem

Czę­sto mnie py­ta­cie od ja­kie­go wie­ku dziec­ko może la­tać sa­mo­lo­tem. Teo­re­tycz­nie po za­koń­cze­niu ty­go­dnia ży­cia – na­wet no­wo­rod­ki nie mają bez­względ­nych prze­ciw­wska­zań do lotu. Wcze­śniej mo­gły­by mieć pro­blem z ad­ap­ta­cją do zmie­nia­ją­cych się wa­run­ków fi­zycz­nych. Zresz­tą więk­szość li­nii lot­ni­czych i tak nie wpusz­cza młod­szych dzie­ci na po­kład, a i wy­ro­bie­nie do­ku­men­tów w krót­szym cza­sie by­ło­by trud­ne. Nie zna­czy to jed­nak, że po­le­cam la­ta­nie sa­mo­lo­tem po świe­cie z no­wo­rod­kiem!

Tak na­praw­dę, nie za­le­ca się lo­tów do 6 ty­go­dnia ży­cia, ale pa­mię­taj­cie, że nie bez po­wo­du pierw­sze 3 mie­sią­ce ży­cia na­zy­wa się „4. try­me­strem cią­ży”. To jest szcze­gól­ny okres w któ­rym dziec­ko przy­sto­so­wu­je się do ży­cia na ze­wnątrz, doj­rze­wa­ją jego wszyst­kie ukła­dy i jest dużo wraż­liw­sze na czyn­ni­ki in­fek­cyj­ne i śro­do­wi­sko­we. Dla­te­go, w tym cza­sie od­ra­dza­ła­bym jesz­cze loty sa­mo­lo­tem.

W przy­pad­ku star­szych nie­mow­ląt, przy za­cho­wa­niu pod­sta­wo­wych za­sad „po­dróż­ni­cze­go BHP” a przede wszyst­kim zdro­we­go roz­sąd­ku, lot sa­mo­lo­tem może być kom­for­to­wy i bez­piecz­ny.

Na po­czą­tek, im młod­sze i mniej do­świad­czo­ne w la­ta­niu dziec­ko, tym krót­sze tra­sy po­win­ni­śmy wy­bie­rać. Trze­ba pa­mię­tać, aby w trak­cie star­tu i lą­do­wa­nia uła­twić dziec­ku wy­rów­ny­wa­nie ci­śnie­nia w ja­mie bę­ben­ko­wej – po­mo­że to w unik­nię­ciu bólu ucha i tzw. ba­ro­trau­my. Jak to zro­bić?

Dzie­ciom star­szym moż­na za­le­cić po­ły­ka­nie śli­ny, albo dla uła­twie­nia dać gumę do żu­cia lub cu­kie­rek do ssa­nia. Nie­mow­lę­tom i młod­szym dzie­ciom moż­na po­dać mle­ko z bu­tel­ki albo przy­sta­wić do pier­si. Jed­nak zmia­ny ci­śnie­nia to nie je­dy­ne za­gro­że­nia zwią­za­ne z lo­tem. Są jesz­cze in­fek­cje! Nie­ste­ty, w trak­cie lotu wszy­scy pa­sa­że­ro­wie od­dy­cha­ją tym sa­mym po­wie­trzem, gdyż jego obieg jest za­mknię­ty i nie trud­no o za­ka­że­nie in­nych pa­sa­że­rów.

Co praw­da teo­re­tycz­nie li­nie lot­ni­cze w przy­pad­ku cho­rób, zwłasz­cza za­kaź­nych – wy­ma­ga­ją od pa­sa­że­rów za­świad­czeń le­kar­skich o zdol­no­ści do po­dró­żo­wa­nia (np. w przy­pad­ku ospy wietrz­nej, pa­sa­żer może po­dró­żo­wać do­pie­ro 7 dni od po­ja­wie­nia się ostat­nie­go wy­kwi­tu), jed­nak po pierw­sze – ktoś może jesz­cze nie wie­dzieć, że już za­ka­ża, a po dru­gie lu­dzie oszu­ku­ją. (Se­rio! Kie­dyś jed­na z mam przy­zna­ła mi się, że sma­ro­wa­ła dziec­ku zmia­ny ospo­we pod­kła­dem, żeby nikt nie za­uwa­żył!). To też jest po­wód, dla któ­re­go uwa­żam, że sa­mo­lot nie jest do­brym miej­scem dla bar­dzo ma­łych nie­mow­ląt.

Po trze­cie – su­che po­wie­trze, któ­re wy­su­sza nie tyl­ko ślu­zów­ki (co do­dat­ko­wo osła­bia te ba­rie­rę ochron­ną i zwięk­sza ry­zy­ko za­ka­że­nia), ale i skó­rę. Dla­te­go war­to od­sło­nię­tą, na­ra­żo­ną na wy­su­sze­nie skó­rę spry­skać mgieł­ką soli fi­zjo­lo­gicz­nej lub mor­skiej.

Na ko­niec – chy­ba nie mu­szę przy­po­mi­nać o tym, żeby dla ma­lu­cha wziąć pie­lusz­ki i ubran­ka na zmia­nę. Zwłasz­cza, je­śli le­ci­my w miej­sce o od­mien­nym kli­ma­cie od tego, z któ­re­go wy­la­tu­je­my. No i coś do okry­cia, po­nie­waż w sa­mo­lo­tach bywa po pro­stu zim­no.

Po­dróż z dziec­kiem sa­mo­cho­dem

Wy­da­je się być mniej skom­pli­ko­wa­na. Chcia­łam tyl­ko przy­po­mnieć, że małe dzie­ci na­le­ży prze­wo­zić w do­sto­so­wa­nych do wie­ku, wagi i wzro­stu fo­te­li­kach. Naj­bez­piecz­niej w tych usta­wio­nych ty­łem do kie­run­ku jaz­dy. Na­to­miast w przy­pad­ku prze­wo­że­nia nie­mow­lę­cia w fo­te­li­ku tzw. no­si­deł­ku, gdzie po­zy­cja jest pół­le­żą­ca – ko­niecz­ne jest ro­bie­nie przerw, je­śli po­dróż jest da­le­ka.

Po pierw­sze, po­zy­cja w ta­kim fo­te­li­ku nie jest zdro­wa dla dzie­cię­ce­go krę­go­słu­pa (pi­sa­łam o tym w ar­ty­ku­le o roz­wo­ju nie­mow­ląt). Po dru­gie, w ba­da­niach za­rów­no na dzie­ciach do­no­szo­nych jak i przed­wcze­śnie uro­dzo­nych stwier­dzo­no, że już po 1,5-2 go­dzi­nach w ta­kim fo­te­li­ku od­no­to­wy­wa­no spad­ki sa­tu­ra­cji u nie­mow­ląt. A więc ko­lo­kwial­nie mó­wiąc – dzie­ci te się pod­du­sza­ły. Dla­te­go pa­mię­taj­my, aby mniej wię­cej co te 1,5-2 go­dzi­ny za­trzy­mać się – moż­na ten czas wy­ko­rzy­stać na kar­mie­nie czy zmia­nę pie­lusz­ki.

Ap­tecz­ka na wy­jazd wa­ka­cyj­ny z dziec­kiem

Przed wy­jaz­dem na wa­ka­cje czę­sto za­sta­na­wia­my się ja­kie leki lub środ­ki za­brać ze sobą – tak, aby w trak­cie po­dró­ży nie szu­kać w pa­ni­ce ap­te­ki. W ap­tecz­ce dziec­ka po­win­ny zna­leźć się środ­ki na naj­czę­ściej spo­ty­ka­ne w trak­cie wy­jaz­dów do­le­gli­wo­ści, a jej wiel­kość i za­war­tość po­win­na być uza­leż­nio­na od tego gdzie je­dzie­my.

Je­śli po­dró­żu­je­my po na­szym kra­ju, gdzie ewen­tu­al­na wi­zy­ta w ap­te­ce nie bę­dzie pro­ble­mem, mo­że­my po­zwo­lić so­bie na za­bra­nie mniej­szych za­pa­sów. Przy wy­jaz­dach za­gra­nicz­nych, gdzie ba­rie­ra ję­zy­ko­wa i od­mien­na or­ga­ni­za­cja ochro­ny zdro­wia mogą utrud­nić zna­le­zie­nie po­mo­cy – war­to za­opa­trzyć się le­piej.

Co po­win­ni­śmy za­wsze mieć ze sobą?

  • leki prze­ciw­go­rącz­ko­we/prze­ciw­bó­lo­we – go­rącz­ka lub ból mogą po­ja­wić się za­wsze i wszę­dzie. War­to mieć pod ręką przy­najm­niej je­den lek prze­ciw­go­rącz­ko­wy do­sto­so­wa­ny do wie­ku i ogra­ni­czeń na­sze­go dziec­ka (patrz ar­ty­kuł „Go­rącz­ka”).
  • pla­stry i śro­dek do de­zyn­fek­cji – im dziec­ko star­sze tym ła­twiej o drob­ny uraz w trak­cie za­ba­wy. Je­śli ma­leń­stwo się ska­le­czy lub prze­wró­ci do­brze ta­kie miej­sce zde­zyn­fe­ko­wać i za­opa­trzyć,
  • do­ust­ny płyn na­wad­nia­ją­cy bie­gun­ka i wy­mio­ty mogą się po­ja­wić zwłasz­cza przy wy­jaz­dach za­gra­nicz­nych, z uwa­gi na od­mien­ność flo­ry bak­te­ryj­nej. Tak­że upa­ły mogą sprzy­jać od­wod­nie­niu,
  • pro­bio­tyk – w przy­pad­ku bie­gun­ki po­mo­że od­bu­do­wać pra­wi­dło­wą flo­rę je­li­to­wą,
  • lek an­ty­aler­gicz­ny (prze­ciw­hi­sta­mi­no­wy) – na­wet je­śli na­sze dziec­ko nie ma stwier­dzo­nej aler­gii, może się zda­rzyć, że zo­sta­nie ugry­zio­ne przez owa­da lub ja­kiś nowy aler­gen spo­wo­du­je u nie­go wy­syp­kę – war­to mieć pod ręką taki lek w for­mie do­ust­nej lub cho­ciaż że­lo­wej do za­sto­so­wa­nia na skó­rę,
  • leki na cho­ro­bę lo­ko­mo­cyj­ną – je­śli pla­nu­je­my dłuż­szą po­dróż sa­mo­cho­dem ze star­szym dziec­kiem – zwłasz­cza je­śli w prze­szło­ści zda­rzy­ło mu się wy­mio­to­wać w au­cie – pa­mię­taj­my o po­da­niu cze­goś, co zła­go­dzi do­le­gli­wo­ści zwią­za­ne z po­dró­żą. Je­śli nie wiesz jaki lek wy­brać – za­py­taj swo­je­go pe­dia­try,
  • krem z fil­trem – ko­niecz­ność przy wy­jaz­dach wa­ka­cyj­nych, ale o tym ni­żej,
  • am­puł­ki z solą fi­zjo­lo­gicz­ną – nie zaj­mu­ją wie­le miej­sca, a mogą być bar­dzo przy­dat­ne – po­słu­żą do oczysz­cze­nia no­ska w ra­zie ka­ta­ru lub prze­my­cia oczu je­śli do­sta­nie się do nich pia­sek,
  • re­pe­lent – czy­li śro­dek prze­ciw owa­dom. Ale o tym też ni­żej.
  • wszyst­kie leki prze­wle­kle przyj­mo­wa­ne przez dziec­ko – za­dbaj o to, żeby w trak­cie dłuż­sze­go wy­jaz­du nie za­bra­kło le­ków, któ­re Ma­luch musi przyj­mo­wać
  • ksią­żecz­kę zdro­wia dziec­ka.

Ze sprzę­tów war­to za­brać ter­mo­metr – w ra­zie po­trze­by umoż­li­wi zmie­rze­nie tem­pe­ra­tu­ry dziec­ku. Wie­le ro­dzi­ców pyta też czy na wa­ka­cje za­bie­rać ne­bu­li­za­tor. Moja od­po­wiedź brzmi – to za­le­ży. Je­śli ma­cie dużo miej­sca w ba­ga­żu, a Wa­sze dziec­ko ma czę­ste in­fek­cje dróg od­de­cho­wych – może war­to. Na­to­miast je­śli le­ci­cie sa­mo­lo­tem tyl­ko z ba­ga­żem pod­ręcz­nym a ostat­ni ka­tar był daw­no temu – da­ruj­cie so­bie. 🙂

Ochro­na przed UV

W przy­pad­ku dzie­ci jest bar­dzo istot­na. Ba! Ko­niecz­na. Na­wet je­śli Wy uwiel­bia­cie „strza­skać się na he­ba­nik”, dzie­ci opa­lać się nie po­win­ny. Nie tyl­ko jest to nie­zdro­we (o raku skó­ry chy­ba ni­ko­mu pi­sać nie trze­ba), źle wpły­wa na cerę* ale u dzie­ci po pro­stu dużo ła­twiej o po­pa­rze­nie sło­necz­ne, a co z tym zwią­za­ne – ból i cier­pie­nie. Wię­cej na ten te­mat prze­czy­tasz w ar­ty­ku­le Jak prze­trwać upa­ły z dziec­kiem”.

*Pro­mie­nio­wa­nie UV uszka­dza skó­rę przy­spie­sza­jąc w niej pro­ce­sy sta­rze­nia. Je­śli nie wie­rzy­cie, po­szu­kaj­cie w in­ter­ne­cie zdję­cie Bil­la McEl­li­gott’a – kie­row­cy cię­ża­rów­ki, któ­ry przez 28 lat eks­po­no­wał na słoń­ce tyl­ko 1 po­ło­wę twa­rzy.

Fil­try SPF

Dla­te­go też po pierw­sze, dzie­ci po­win­ny uni­kać otwar­te­go słoń­ca. Je­śli tyl­ko moż­li­we, na­le­ży szu­kać cie­nia. Po dru­gie, za­wsze przed wyj­ściem na słoń­ce po­win­ni­śmy po­sma­ro­wać skó­rę dziec­ka kre­mem z fil­trem do­sto­so­wa­nym do wie­ku dziec­ka.

Dla dzie­ci za­le­ca się fil­try o SPF min. 30, a po­ni­żej 3. roku ży­cia SPF 50. Wy­bie­raj­my (zwłasz­cza dla nie­mow­ląt) ra­czej fil­try mi­ne­ral­ne, uni­kać na­le­ży che­micz­nych fil­trów prze­ni­ka­ją­cych. Je­śli ma­cie wąt­pli­wo­ści co do tego, czy dany filtr ma do­bry czy zły skład, mo­że­cie zaj­rzeć na blo­ga www.sro­kao.pl  lub www.pig­gy­peg.pl gdzie au­tor­ki roz­kła­da­ją wszyst­kie fil­try (za­rów­no dro­ge­ryj­ne jak i ap­tecz­ne) na czyn­ni­ki pierw­sze.

Nie mu­szę chy­ba przy­po­mi­nać, że w trak­cie po­by­tu na słoń­cu apli­ka­cję kre­mu na­le­ży po­wta­rzać, zwłasz­cza, je­śli dziec­ko bawi się w wo­dzie. Na­wet je­śli na­pis na kre­mie gło­si „wo­do­od­por­ny”.

Ubran­ka z fil­trem UV

Pla­nu­jąc wa­ka­cje na pla­ży war­to się za­sta­no­wić nad za­ku­pem ubra­nek z fil­trem UV dla naj­młod­szych dzie­ci. Wbrew po­zo­rom, nie wszyst­kie ubra­nia w 100% za­trzy­mu­ją pro­mie­nio­wa­nie.

Przed słoń­cem na­le­ży rów­nież chro­nić oczy. Sami chęt­nie za­kła­da­my oku­la­ry prze­ciw­sło­necz­ne, a co z ma­lu­cha­mi? W przy­pad­ku star­szych dzie­ci, oku­la­ry sło­necz­ne z po­wo­dze­niem mogą chro­nić oczy. Waż­ne, żeby ku­po­wać oku­la­ry z fil­trem i ate­sta­mi, nie zaś bar­dziej ozdob­ne mo­de­le z sie­ció­wek czy stra­ga­nów. Na­to­miast u nie­mow­ląt nie za­le­ca się uży­wa­nia oku­la­rów sło­necz­nych, po­nie­waż w związ­ku ze zmniej­sze­niem pola wi­dze­nia ne­ga­tyw­nie wpły­wa­ją na roz­wój na­rzą­du wzro­ku. Jak za­tem chro­nić te ma­leń­kie oczka? Naj­le­piej uni­ka­jąc słoń­ca i za­kła­da­jąc czap­kę z dasz­kiem lub ka­pe­lu­sik z ron­dem.

Czap­ka

A sko­ro już przy czap­kach je­ste­śmy. Mu­szę przy­znać, że jest to pierw­szy te­mat w któ­rym ja i Ni­co­le mamy zu­peł­nie od­mien­ne zda­nie. Ona uwa­ża, że je­śli dzie­ci mają wło­sy nie mu­szą cho­dzić z na­kry­ciem gło­wy. Zwłasz­cza, że nig­dzie na świe­cie ta­kie­go zwy­cza­ju nie ma. (Ni­co­le, po­praw mnie jak coś Ci tu nie pa­su­je;) ) Ja uwa­żam, że jako pre­wen­cja prze­grza­nia i ewen­tu­al­ne­go uda­ru sło­necz­ne­go, przy prze­by­wa­niu na otwar­tym słoń­cu dzie­ci po­win­ny coś na gło­wie mieć. Zresz­tą do­ro­śli też.

Z ra­cji na­sze­go spo­ru, po­sta­no­wi­łam prze­szu­kać bazy da­nych i pi­śmien­nic­two na ten te­mat i… jed­no­znacz­nej od­po­wie­dzi nie zna­la­złam. Były ba­da­nia, któ­re po­ka­zy­wa­ły, że sto­so­wa­nie na­kry­cia gło­wy zmniej­sza ry­zy­ko po­pa­rzeń sło­necz­nych jako jed­nej ze stra­te­gii uni­ka­nia słoń­ca. Są też ogól­ne za­le­ce­nia, aby na­kry­cia gło­wy no­sić, ale jako ta­kich wy­tycz­nych nie ma. Zwłasz­cza, że jak się do­my­śla­cie, nie da się zro­bić ba­da­nia, w któ­rym część dzie­ci wy­sta­wi­ło by się na słoń­ce bez czap­ki, część w czap­ce i spraw­dza­ło, w któ­rej gru­pie bę­dzie wię­cej uda­rów sło­necz­nych. Tak­że nie po­zo­sta­je mi nic in­ne­go jak de­cy­zję po­zo­sta­wić Wam. Ja zo­sta­ję przy na­kry­ciach gło­wy – zresz­tą mnie samą jak nic nie za­ło­żę, to po ca­łym dniu na pla­ży za­wsze boli gło­wa.


No to do­dam kil­ka słów od sie­bie (Ni­co­le) – no­sze­nie lub nie­no­sze­nie cza­pe­czek przez dzie­ci na pla­ży jest jed­nym z głów­nym spo­rów oraz te­ma­tów sta­no­wią­cych kon­tro­wer­sję pod zdję­cia­mi na In­sta­gra­mie. Oso­bi­ście mam bar­dzo li­be­ral­ne zda­nie i pier­wot­nie jako mło­da mama zmu­sza­łam mo­je­go syn­ka, aby prze­by­wa­jąc na słoń­cu cza­pecz­kę miał na gło­wie (ale umów­my się ile on na tym otwar­tym słoń­cu prze­by­wał… sam z sie­bie wo­lał ba­wić się w cie­niu pa­ra­so­la na pla­ży).

Ro­ger jako bar­dzo tem­pe­ra­ment­ne dziec­ko po kil­ku mi­nu­tach cza­pecz­ki ścią­gał. Pew­ne­go razu (chy­ba z wa­ka­cji na Kre­cie jak Ro­ger miał oko­ło 7 mie­się­cy) wrzu­ci­łam zdję­cie na in­sta­gram gdzie – (Ola Boga!) mój sy­nek nie miał cza­pecz­ki na gło­wie – no i za­czę­ła się praw­dzi­wa in­sta­wal­ka in­sta­mam 😉 Po­dział na ab­so­lut­ne zwo­len­nicz­ki przy­mu­so­we­go no­sze­nia cza­pecz­ki i na mat­ki li­be­ral­ne był nie­mal­że 50/50%. Jed­ne mamy mnie kry­ty­ko­wa­ły jak mogę… inne pi­sa­ły wy­lu­zuj­cie nig­dzie poza Pol­ską dzie­ci nie no­szą cza­pek na pla­ży.

Pod­ku­li­łam ogon i przez ja­kiś czas zdjęć bez cza­pecz­ki – po pro­stu nie wsta­wia­łam, na wszel­ki wy­pa­dek… co by zno­wu nie zo­stać na­zwa­ną złą mat­ką. Wszyst­ko się zmie­ni­ło po na­szych wa­ka­cjach w ubie­głym roku na Flo­ry­dzie i w Mek­sy­ku – gdzie za­uwa­ży­łam, że mimo dużo więk­sze­go na­tę­że­nia pro­mie­nio­wa­nia sło­necz­ne­go pra­wie żad­ne dziec­ko nie ma na so­bie cza­pecz­ki na pla­ży – stwier­dzi­łam, że po­dej­dę do te­ma­tu bar­dziej na­uko­wo i spraw­dzi­łam jak to jest – i po­dob­nie jak Ali­cja te­raz pi­sząc ten ar­ty­kuł nie zna­la­złam żad­nych me­dycz­nych za­le­ceń, że dziec­ko cza­pecz­kę na gło­wie no­sić musi.

Od­pu­ści­łam i na lu­zie wrzu­ca­łam już zdję­cia mo­je­go syn­ka na pla­ży ba­wią­ce­go się z in­ny­mi dzieć­mi ame­ry­kań­ski­mi (bez cza­pe­czek).

I te­raz UWA­GA – czy ja mó­wię – że ma­cie dziec­ku nie za­kła­dać czap­ki na pla­ży – zde­cy­do­wa­nie tak nie twier­dzę. Uwa­żam, że w za­kre­sie cza­pecz­ki każ­da mat­ka po­win­na de­cy­do­wać za swo­je dziec­ko i nie przej­mo­wać się opi­nią in­nych. Bo obec­na wie­dza me­dycz­na nie mówi ani, że no­sze­nie cza­pecz­ki jest lep­sze ani jest gor­sze. Naj­waż­niej­sze jest jed­nak aby małe dziec­ko nie prze­by­wa­ło dłu­go na otwar­tym słoń­cu – a co to zna­czy dłu­go… to już bę­dzie za­le­ża­ło od wa­szej ob­ser­wa­cji jego za­cho­wa­nia.

Ochro­na przed owa­da­mi na wa­ka­cjach z dziec­kiem

Przed wy­jaz­dem na te­re­ny wod­ne, le­śne czy tra­wia­ste – po pro­stu ta­kie, gdzie by­wa­ją klesz­cze, ko­ma­ry czy mesz­ki, na­le­ży za­opa­trzyć się w re­pe­len­ty. Na ryn­ku jest dość sze­ro­ki wy­bór, pro­blem po­ja­wia się gdy chce­my przed owa­da­mi za­bez­pie­czyć nie­mow­lę. Nie­ste­ty, więk­szość do­stęp­nych w skle­pach pre­pa­ra­tów jest prze­zna­czo­na dla dzie­ci po­wy­żej 12. mie­sią­ca ży­cia.

W przy­pad­ku młod­szych dzie­ci moż­na zde­cy­do­wać się na do­stęp­ne w ap­te­kach środ­ki opar­te o na­tu­ral­ne olej­ki. Al­ter­na­ty­wą mogą być też bran­so­let­ki prze­ciw owa­dom – co praw­da nie po­win­no się ich na­kła­dać nie­mow­lę­tom, ale moż­na je przy­cze­pić do wóz­ka.

Klesz­cze

Je­śli cho­dzi na­to­miast o cho­ro­by prze­no­szo­ne przez klesz­cze, to po pierw­sze – naj­lep­szą pro­fi­lak­ty­ką jest… uni­kać uką­sze­nia. 🙂 Po dru­gie, mu­szę to na­pi­sać. Na bo­re­lio­zę nie ma szcze­pie­nia. Jest to cho­ro­ba bak­te­ryj­na, któ­rą (je­śli już wy­stą­pi) moż­na tyl­ko le­czyć. Szcze­pie­nia na­to­miast są do­stęp­ne na klesz­czo­we za­pa­le­nie mó­zgu, któ­re jest po­ten­cjal­nie groź­ną cho­ro­bą wi­ru­so­wą. Co waż­ne, aby uzy­skać peł­ną ochro­nę na se­zon, szcze­pie­nia po­win­no się roz­po­cząć po­przed­niej je­sie­ni. Jest to szcze­pie­nie za­le­ca­ne dla le­śni­ków i osób czę­sto gry­zio­nych przez klesz­cze oraz przed wy­jaz­da­mi w te­re­ny en­de­micz­ne.

Bo­re­lio­za

A wra­ca­jąc do bo­re­lio­zy, co zro­bić, kie­dy już klesz­cza znaj­dzie­my? Po pierw­sze jak naj­szyb­ciej go wy­jąć – pę­se­tą lub jed­nym z do­stęp­nych w ap­te­kach na­rzę­dzi. Klesz­cza nie na­le­ży sma­ro­wać ma­słem, ani ni­czym in­nym, do­pie­ro po jego usu­nię­ciu zde­zyn­fe­ko­wać skó­rę. Obec­nie nie za­le­ca się po­da­wa­nia an­ty­bio­ty­ków pro­fi­lak­tycz­nie (wy­jąt­kiem są mno­gie po­gry­zie­nia). NIE za­le­ca się rów­nież ba­da­nia klesz­czy na obec­ność kręt­ków. Dla­cze­go? Po pierw­sze klesz­czy się nie le­czy. Po dru­gie – na­wet je­śli stwier­dzi­my, że kleszcz kręt­ki w so­bie miał – nie ozna­cza to, że do­sta­ły się one do ludz­kie­go or­ga­ni­zmu. Kręt­ki by­tu­ją w żo­łąd­ku klesz­cza, udo­wod­nio­no, że po­trze­bu­ją mi­ni­mum 12-24 go­dzin, aby prze­mie­ścić się stam­tąd do apa­ra­tu gę­bo­we­go a z nie­go, ze śli­ną do krwi. Tak­że, przy szyb­kim usu­nię­ciu ry­zy­ko za­ka­że­nia jest mi­ni­mal­ne, chy­ba, że kleszcz zwy­mio­tu­je (dla­te­go nie sma­ru­je­my go ni­czym). Po ugry­zie­niu na­le­ży ob­ser­wo­wać to miej­sce przez 3 mie­sią­ce pod ką­tem wy­stą­pie­nia ru­mie­nia wę­dru­ją­ce­go i w ra­zie cze­go zgło­sić się do le­ka­rza.

Ko­ma­ry

Ko­ma­ry w na­szej sze­ro­ko­ści geo­gra­ficz­nej ra­czej nie prze­no­szą cho­rób. Ich uką­sze­nia na­to­miast mogą być bar­dzo uciąż­li­we. Dla­te­go poza pro­fi­lak­ty­ką war­to mieć wspo­mnia­ny prze­ze mnie wy­żej żel an­ty­hi­sta­mi­no­wy, któ­ry zmniej­szy od­czyn i ukoi świąd.

Me­dycz­ne aspek­ty po­dró­ży

Przed wy­jaz­dem na wa­ka­cje w Pol­sce war­to zo­rien­to­wać się gdzie naj­bli­żej miej­sca na­sze­go po­by­tu znaj­du­je się Noc­na i Świą­tecz­na Po­moc Le­kar­ska (NPL) lub Szpi­tal z Od­dzia­łem Pe­dia­trycz­nym. Gdy coś za­cznie do­le­gać Two­je­mu dziec­ku od razu bę­dzie wia­do­mo gdzie je­chać. W stre­sie może być trud­niej zna­leźć ad­res.

Kar­ta EKUZ

Przed wy­jaz­dem za gra­ni­cę ko­niecz­nie pa­mię­taj o ubez­pie­cze­niu zdro­wot­nym lub wy­ro­bie­niu kar­ty EKUZ w przy­pad­ku po­dró­ży po Eu­ro­pie. W ra­zie ko­niecz­no­ści sko­rzy­sta­nia z usług me­dycz­nych po­zwo­li Wam to unik­nąć du­żych kosz­tów.

Je­śli od­da­jesz po­cie­chy pod opie­kę dziad­ków lub wu­jo­stwa – war­to prze­ka­zać im upo­waż­nie­nie do de­cy­do­wa­nia o sta­nie zdro­wia dziec­ka. W ra­zie ko­niecz­no­ści szyb­kie­go udzie­le­nia po­mo­cy lub wi­zy­ty le­kar­skiej – brak opie­ku­na praw­ne­go nie bę­dzie prze­szko­dą.

Ostatnia aktualizacja: 31.10.2021

Alicja Jaczewska

12 lipca 2018

14 min.
ul. Algierska 19W, 03-977 Warszawa. KRS 0001008022, NIP 5252678750, BDO 000108449
© © 2025 Roger Publishing sp. z o.o.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania, korzystania z narzędzi analitycznych (Google Analytics). Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności. Jeśli wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”