Loading...

11 lutego 2020

18 min.

Rozwój mowy dwulatka – co powinno zaniepokoić i kiedy skorzystać z konsultacji logopedycznej?

Co po­win­no Cię za­nie­po­ko­ić w roz­wo­ju mowy u dwu­lat­ka? Od­po­wiedz na 14 py­tań z na­sze­go kwe­stio­na­riu­sza.

Redakcja

Redakcja

Więk­szość dzie­ci, któ­re tra­fia­ją do mnie na dia­gno­zę czy kon­sul­ta­cję lo­go­pe­dycz­ną, to ma­lu­chy po­ni­żej 4. roku ży­cia. Za­wsze py­tam ro­dzi­ca, jaki jest po­wód jego wi­zy­ty. Naj­czę­ściej to brak mowy. A ja mowę oce­niam na koń­cu, cho­ciaż dwu­la­tek mówi mi­ni­mum kil­ka­dzie­siąt słów. Wy­ja­śnię Wam dla­cze­go. Bo sama mowa nie za­wsze musi być je­dy­nym nie­po­ko­ją­cym symp­to­mem, ale z pew­no­ścią jest pierw­szym, na któ­ry zwra­ca­ją uwa­gę ro­dzi­ce. I całe szczę­ście!

Jak wy­glą­da mowa dwu­lat­ka?

Dwu­la­tek mówi. I to wca­le nie­ma­ło. Jak okre­śla nor­ma, zna od kil­ku­dzie­się­ciu (ok. 60) do kil­ku­set słów (śred­nio to pra­wie 300 słów). Po­nad­to bu­du­je pro­ste zda­nia i wy­ra­że­nia typu „mama, oć”, co zna­czy „mama, chodź” . Za­tem dziec­ko, któ­re koń­czy 24 mie­sią­ce, na­zy­wa mamę, tatę, babę, dzia­dzię, mówi „bam” na upa­dek, woła „pi” na pił­kę, a jak wi­dzi pie­ska krzy­czy „hau, hau”. Tak, tak, to wszyst­ko są sło­wa na mia­rę dwu­lat­ka.

Wasz ma­luch z cza­sem bę­dzie mó­wił wy­raź­niej, a wy­ra­zy dźwię­ko­na­śla­dow­cze co­raz czę­ściej bę­dzie za­stę­po­wał wy­ra­za­mi brzmią­cy­mi jak ory­gi­na­ły. Nie przej­muj się jed­nak, że po­cząt­ko­wo „lo­tot” bę­dzie sa­mo­lo­tem, a wszyst­ko, co okrą­głe bę­dzie okre­śla­ne na przy­kład jako „buła, buła”. To zu­peł­nie nor­mal­ne na tym eta­pie roz­wo­ju dziec­ka.

Prze­strze­gam tak­że przed zbyt­nią pa­ni­ką i mie­rze­niem roz­wo­ju wraz z ze­gar­kiem, a już naj­bar­dziej przed po­rów­ny­wa­niem dzie­ci. Dwu­let­nia Ha­nia, któ­ra mówi kil­ka­dzie­siąt po­je­dyn­czych słów (w tym więk­szość dźwię­ko­na­śla­dow­czych) i bu­du­je pro­ste zda­nia, roz­wi­ja się tak samo do­brze, jak Fra­nio, któ­ry roz­ma­wia z mamą o prze­czy­ta­nej baj­ce. Nor­ma jest bar­dzo sze­ro­ka.

Kie­dy po­ja­wia się kło­pot?

Przyj­rzyj­my się po­nad dwu­let­niej Kry­si, któ­ra mówi kil­ka­na­ście słów typu: mama, baba, bum, dzia­dzia. Ale nie za­wsze mówi „mama” do mamy, zda­rza się, że tak mówi też do cio­ci, a cza­sem na­wet do taty. Kie­dy mama woła Kry­się po imie­niu, dziew­czyn­ka nie za­wsze się od­wra­ca. Mama tłu­ma­czy, że Kry­sia jest za­ję­ta i to dla­te­go. Kry­sia nie za­wsze spo­glą­da na mamę, kie­dy ta do niej mówi. Dziew­czyn­ka rzad­ko bawi się wspól­nie z mamą. Woli ba­wić się sama – coś bu­du­je, ukła­da. Nie bawi się w kar­mie­nie pie­ska, lal­kę, czy kot­ka. Dziew­czyn­ka już mnie mar­twi. Mamę mar­twi głów­nie to, że mało mówi. Ale Bab­cia po­wie­dzia­ła, że Kry­si tata za­czął mó­wić póź­no, bo miał ze czte­ry lata, a te­raz chłop jak dąb wy­rósł. Dla­te­go mama jest spo­koj­niej­sza i od­wle­ka wi­zy­tę u spe­cja­li­sty.

W ksią­żecz­ce Zdro­wia Dziec­ka w ru­brycz­ce mowa, Kry­sia ma wpi­sa­ne: „mówi kil­ka słów”. Mama cze­ka jesz­cze rok. Kry­sia ma już po­nad trzy lat­ka. Mówi kil­ka­dzie­siąt słów, nie bu­du­je zdań. Za to zna wszyst­kie li­ter­ki. Mama idzie do lo­go­pe­dy, bo Kry­sia mało mówi. Lo­go­pe­da no­tu­je: Kry­sia nie za­wsze re­agu­je na imię, ma trud­no­ści w za­ba­wie, ma trud­no­ści z wy­ra­że­niem in­ten­cji – Kry­sia nie po­tra­fi na­wet ge­stem o coś po­pro­sić, nie po­ka­zu­je pal­cem, nie po­dą­ża za wska­za­niem pal­cem – kie­dy lo­go­pe­da mówi po­ka­zu­jąc na ze­ga­rek „o, jaki ład­ny”, Kry­sia nie zwra­ca uwa­gi, nie pa­trzy w kie­run­ku wska­zy­wa­nia.

Wszyst­kie te ob­ja­wy wska­zu­ją na za­bu­rze­nia ze spek­trum au­ty­zmu. Kry­sia zo­sta­je ode­sła­na na dia­gno­zę (za­bu­rze­nia ze spek­trum po­twier­dza lub wy­klu­cza psy­chia­tra dzie­cię­cy). Jak jed­nak wi­dać brak mowy to wierz­cho­łek góry lo­do­wej.

Oczy­wi­ście nie jest tak, że dia­gno­zu­je­my wy­łącz­nie Kry­sie ze spek­trum au­ty­zmu, cza­sa­mi dia­gno­zę kie­ru­je­my w stro­nę neu­ro­lo­gicz­ną, np. nie­do­kształ­ce­nia mowy o ty­pie ko­ro­wym (tzw. afa­zję dzie­cię­cą), nie­kie­dy stwier­dza się  nie­do­słuch, a cza­sem jest to po pro­stu opóź­nio­ny roz­wój mowy. Dla­te­go tak waż­ne jest, by przyj­rzeć się tak­że in­nym ob­sza­rom roz­wo­ju, któ­re sta­no­wią pod­sta­wę dla pra­wi­dło­we­go na­by­wa­nia mowy.

Je­śli dziec­ko nie re­agu­je na dźwięk, bę­dzie mieć trud­ność z re­ak­cją na imię, jak nie za­re­agu­je na imię, nie zre­ali­zu­je pod­sta­wo­wej proś­by. Dwu­la­tek, któ­ry nie po­ka­zu­je pal­cem, nie bę­dzie umiał prze­kie­ro­wać na­szej uwa­gi na rzecz, któ­rą chce do­stać. Nie bę­dzie na nas pa­trzył, bo nie trak­tu­je nas jako part­ne­ra roz­mo­wy czy za­ba­wy. Co­raz czę­ściej zda­rza­ją się dzie­ci, któ­re mają trud­no­ści z je­dze­niem. To znów ko­lej­ny waż­ny ele­ment dla roz­wo­ju mowy.

Kwe­stio­na­riusz dla ro­dzi­ców

Dla­te­go za­chę­cam ro­dzi­ców dwu­lat­ków i pe­dia­trów do sko­rzy­sta­nia z krót­kie­go for­mu­la­rza, któ­ry choć w przy­bli­że­niu zwró­ci nam uwa­gę na istot­ne dla roz­wo­ju mowy i ko­mu­ni­ka­cji czyn­ni­ki.

Co spraw­dza­my, jak i po co.

Kwe­stio­na­riusz mogą wy­peł­nić wcze­śniej ro­dzi­ce. Moż­na go wy­peł­nić wspól­nie z le­ka­rzem pod­czas bi­lan­su, war­to jed­nak wcze­śniej za­po­znać się z py­ta­nia­mi, za­sta­no­wić nad od­po­wie­dzią, żeby wi­zy­ta prze­bie­gła spraw­niej.

Je­śli przy­najm­niej na jed­no z tych py­tań od­po­wie­cie prze­czą­co, do­py­taj­cie pe­dia­trę o daną kwe­stię, a je­śli od­po­wie­cie prze­czą­co na wię­cej niż jed­no, war­to skon­sul­to­wać się ze spe­cja­li­stą: lo­go­pe­dą, psy­cho­lo­giem lub pe­da­go­giem spe­cja­li­zu­ją­cym się w pra­cy z młod­szy­mi dzieć­mi. Waż­ne! Nie jest to kwe­stio­na­riusz dia­gno­stycz­ny. Nie pro­gno­zuj­cie po jego wy­peł­nie­niu, że na przy­kład dwa nie­po­ko­ją­ce sy­gna­ły będą zwia­sto­wać za­bu­rze­nie.

1. Moje dziec­ko re­agu­je na dźwięk

Je­dzie ka­ret­ka, coś spad­nie, a Two­je dziec­ko się od­wra­ca, prze­ry­wa za­ba­wę – to jest wła­śnie pra­wi­dło­wa re­ak­cja na dźwięk. Moż­na to spraw­dzić w bar­dzo pro­sty spo­sób w ga­bi­ne­cie le­kar­skim lub w domu. Kie­dy dziec­ko się bawi, uderz czymś w pa­ra­pet/stół/za­grze­chocz. Ob­ser­wuj re­ak­cję. Pa­mię­taj jed­nak, fakt, że dziec­ko od­wró­ci się za dźwię­kiem, któ­ry wy­wo­łasz, czy od­wra­ca się, w stro­nę dzwo­nią­ce­go te­le­fo­nu, wca­le nie po­twier­dza tego, że ma bar­dzo do­bry słuch.

Czę­sto­tli­wo­ści dźwię­ków mowy są inne. Sły­sze­nie dźwię­ków z oto­cze­nia nie jest rów­no­znacz­ne z do­brym sły­sze­niem mowy i roz­róż­nia­niem po­dob­nych w mo­wie gło­sek. Je­śli ma­cie wąt­pli­wo­ści co do słu­chu dziec­ka, zgło­ście to pe­dia­trze.

2. Moje dziec­ko re­agu­je na imię

Mó­wię „Ju­lia”, a Ju­lia się od­wra­ca. Ot, cała dia­gno­stycz­na pró­ba.

Spra­wa jed­nak dla wie­lu ro­dzi­ców nie jest aż tak oczy­wi­sta. Za­pa­la mi się czer­wo­ne świa­teł­ko, kie­dy py­tam, czy dziec­ko re­agu­je na imię i w od­po­wie­dzi sły­szę, „no ra­czej tak” lub „nie za­wsze” lub „cza­sem nie, ale zwy­kle wte­dy jest bar­dzo za­ję­ta”.

Naj­czę­ściej, nie­ste­ty, dzie­ci za­ję­te oglą­da­niem ba­jek, mają pro­blem z re­ak­cją na imię. Nie mu­szę mó­wić o tym, że dzie­ci do 2. roku ży­cia w ogó­le nie po­win­ny oglą­dać te­le­wi­zji. Za­pew­ne więk­szość wie, że dzie­ci na­ra­żo­ne na uży­wa­nie wy­so­kich tech­no­lo­gii mogą mieć trud­no­ści z mową, ro­zu­mie­niem, a tak­że re­ak­cją na imię, ro­zu­mie­niem po­le­ceń (mo­gła­bym jesz­cze wy­mie­niać).

Nie zmie­nia to fak­tu, że brak re­ak­cji na imię na­wet przy czymś tak ab­sor­bu­ją­cym jak oglą­da­nie te­le­wi­zji, może być nie­po­ko­ją­cy. Na­le­ży to zgło­sić le­ka­rzo­wi. Zwy­kle z dzieć­mi pod­czas dia­gno­zy wy­ko­nu­je­my trzy lub czte­ry pró­by re­ak­cji na imię. Zda­rza się, że za pierw­szym ra­zem dziec­ko się nie od­wró­ci, bo rze­czy­wi­ście jest za­ab­sor­bo­wa­ne tym, co jest w ga­bi­ne­cie. Ale zwy­kle w przy­pad­ku zdro­wych dzie­ci wszyst­kie pró­by są po­praw­ne. Dzie­ci są spryt­ne, wnio­sku­ją że wo­ła­jąc je, mogę mieć coś jesz­cze bar­dziej atrak­cyj­ne­go, dla­te­go opła­ca się od­wró­cić.

3. Moje dziec­ko na mnie pa­trzy, kie­dy do mnie mówi lub kie­dy ja mó­wię do nie­go

Za­cho­wa­nie kon­tak­tu wzro­ko­we­go to bu­do­wa­nie wza­jem­nej uważ­no­ści. Oczy­wi­ście, za­wsty­dzo­ny ma­lu­szek bę­dzie świa­do­mie uni­kał spoj­rze­nia in­nych, ale szyb­ko to za­uwa­ży­my. To zu­peł­nie nor­mal­ne. Nie jest jed­nak do­brze, kie­dy dziec­ko w ogó­le uni­ka wzro­ku bli­skich i czę­sto zda­rza się, że nie pa­trzy na oso­bę, któ­ra do nie­go mówi.

4. Moje dziec­ko mówi przy­najm­niej kil­ka­dzie­siąt wy­ra­zów lub wię­cej („pi” na pił­kę czy „hau hau” na pie­ska to tak­że wy­ra­zy w ję­zy­ku dwu­lat­ka)

Naj­waż­niej­sze kwe­stie wy­ja­śni­łam na po­cząt­ku. Dwu­la­tek zna od kil­ku­dzie­się­ciu do kil­ku­set słów. Wy­ra­że­nia dźwię­ko­na­śla­dow­cze to tak­że sło­wa na mia­rę dwu­lat­ka. Za­chę­cam ro­dzi­ców do za­ło­że­nia Pierw­sze­go Słow­ni­ka Dziec­ka, któ­rzy mają wąt­pli­wo­ści co do roz­wo­ju mowy swo­je­go dziec­ka. Wy­star­czy ze­szyt lub no­tes. Za­pi­su­je­my w nim sło­wa, ja­kie dziec­ko wy­po­wia­da, moż­na pi­sać z datą: np.: bubu (buł­ka) maj 2019, buła li­piec 2019.

Słow­nik ma war­tość dia­gno­stycz­ną, ale może być re­we­la­cyj­ną pa­miąt­ką. Gwa­ran­tu­ję, że po roku już bę­dzie­cie mieć ubaw z czy­ta­nia pierw­szych słów swo­je­go dziec­ka, tym bar­dziej, że dzie­cia­ki na wcze­snym eta­pie mają ta­lent do two­rze­nia neo­lo­gi­zmów – i tak: gra­bie mogą stać się „grze­ban­ką”, grze­bień „cze­sa­czem”, sto­jak „sto­jan­ką”, skar­pet­ki „pe­tu­nia­mi”.

Je­śli nie na­dą­ża­cie ze spi­sy­wa­niem słów i są one zro­zu­mia­łe, to praw­do­po­dob­nie słow­nik nie jest Wam już po­trzeb­ny (a przy­najm­niej nie w ce­lach dia­gno­stycz­nych). W tym punk­cie wy­ja­śniam, że chłop­cy nie za­czy­na­ją mó­wić póź­niej. To jest mit. Mogą za to wy­stę­po­wać róż­ni­ce w licz­bie wy­ra­zów po­mię­dzy chłop­ca­mi a dziew­czyn­ka­mi (chłop­cy mogą rze­czy­wi­ście uży­wać mniej­szej licz­by wy­ra­zów po­cząt­ko­wo, ale nadal bę­dzie to nor­ma).

Dwu­la­tek po­tra­fi tak­że od­mó­wić w inny spo­sób niż krzy­kiem czy pła­czem. Po­tra­fi po­wie­dzieć „nie” lub na­wet nie­wer­bal­nie np. wy­ko­nu­jąc zna­czą­cy ruch rącz­ką na coś, cze­go nie chce.

5. Moje dziec­ko bu­du­je pro­ste zda­nia i wy­ra­że­nia (np. mama tu lub „mama oć”, co zna­czy mama chodź)

Pa­mię­tam pierw­szą trzy­ele­men­to­wą wy­po­wiedź mo­je­go nie­speł­na dwu­let­nie­go wów­czas syn­ka „tata, buła buła, bum!”, co ozna­cza­ło „tata, ba­lon pękł”. To jest peł­no­war­to­ścio­wa wy­po­wiedź dwu­lat­ka. W wie­ku trzech lat dziec­ko osią­ga ta­kie umie­jęt­no­ści ję­zy­ko­we, któ­re po­zwa­la­ją mu na dość swo­bod­ne pro­wa­dze­nie roz­mo­wy. Ozna­cza to, że trzy­la­tek jest już cał­kiem do­brze ro­zu­mia­ny przez oto­cze­nie, nie tyl­ko naj­bliż­szych i po­tra­fi na przy­kład po­wie­dzieć, co dzia­ło się w przed­szko­lu. Będą to oczy­wi­ście bar­dzo pro­ste opo­wie­ści, ale już cał­kiem cie­ka­we.

Dziec­ko ma pra­wo do po­peł­nia­nia błę­dów gra­ma­tycz­nych, two­rze­nia neo­lo­gi­zmów. Wbrew po­zo­rom ta­kie zja­wi­ska świad­czą o jego świa­do­mo­ści ję­zy­ko­wej. Ba! Już trzy­la­tek może nam zwró­cić uwa­gę, że nie mówi się „buza, tyl­ko buza”. Co oczy­wi­ście zna­czy, że nie mówi się buza tyl­ko bu­rza. Cho­ciaż ma­luch nie wy­po­wia­da jesz­cze gło­ski , to jed­nak do­sko­na­le ją słu­cho­wo roz­róż­nia od gło­ski .

Dwu­lat­ki po­tra­fią też za­da­wać pro­ste py­ta­nia. Trzy­lat­ki … mogą już za­da­wać mnó­stwo py­tań… a co to, a dla­cze­go.. a cze­mu, „a po cze­mu” i jesz­cze jed­no „a gdzie mama”? Pew­nie nie­któ­rzy do­brze to zna­ją!

6. Moje dziec­ko je róż­ne kon­sy­sten­cje po­kar­mów

Do­da­ła­bym jesz­cze, że ak­cep­tu­je no­wo­ści, a przy­najm­niej pró­bu­je. Co­raz czę­ściej zda­rza­ją się dzie­ci, któ­re mają trud­no­ści z je­dze­niem. To znów ko­lej­ny waż­ny ele­ment dla roz­wo­ju mowy. Ma­luch, któ­ry pre­fe­ru­je wy­łącz­nie gład­kie kon­sy­sten­cje, bę­dzie miał znacz­nie mniej­sze szan­se na pra­wi­dło­wy roz­wój zgry­zu, a to znów wią­że się za­rów­no z mową, jak i całą po­sta­wą dziec­ka.

Pro­ble­my z je­dze­niem by­wa­ją przej­ścio­we, ale mogą też świad­czyć o po­waż­niej­szych za­bu­rze­niach, trud­no­ściach mo­to­rycz­nych lub trud­no­ściach in­ne­go po­cho­dze­nia (nad­wraż­li­wo­ści), któ­re na­le­ży już zróż­ni­co­wać pod­czas dia­gno­zy.

Na­kar­mie­nie „nie­jad­ka” czę­sto spę­dza sen z po­wiek ro­dzi­com. Szu­ka­ją na to róż­nych spo­so­bów. Nie­któ­rzy nie wie­dzą, że tak być nie musi i dziec­ko może otrzy­mać spe­cja­li­stycz­ną po­moc. W Pol­sce mamy co­raz wię­cej bar­dzo do­brych te­ra­peu­tów kar­mie­nia.

7. Moje dziec­ko bawi się w pro­ste za­ba­wy w uda­wa­nie (uda­je, że kar­mi pie­ska ka­mycz­ka­mi)

Za­ba­wa! To po­przez za­ba­wę i w za­ba­wie dzie­ci uczą się naj­wię­cej. Po­cząt­ko­wo dzie­ci ba­wią się ma­ni­pu­la­cyj­nie. To zna­czy, że Two­je dziec­ko bie­rze do rącz­ki róż­ne przed­mio­ty, za­baw­ki, prze­kła­da je, ukła­da, sta­wia na coś, zrzu­ca, krę­ci, po­trzą­sa, ude­rza. To bar­dzo wcze­sny etap za­ba­wy za­czy­na­ją­cy się przed pierw­szym ro­kiem ży­cia.

Póź­niej dziec­ko bie­rze sa­mo­cho­dzik i nim jeź­dzi w jed­ną i w dru­gą stro­nę, rzu­ca pi­łecz­ką – to za­ba­wy funk­cjo­nal­ne. Po­nad rocz­ne dziec­ko już wie, co zro­bić z sa­mo­cho­dem czy z pił­ką.

Dwu­la­tek za­czy­na się ba­wić w za­ba­wy w uda­wa­nie, na­śla­du­je. Uda­je na przy­kład, że kar­mi pie­ska, bada lal­kę, przy­go­to­wu­je je­dze­nie, na­pra­wia sa­mo­chód. Te za­ba­wy są jesz­cze bar­dzo pro­ste, bo do­pie­ro czte­ro­la­tek tak na­praw­dę za­cznie je bar­dziej roz­bu­do­wy­wać. Za­tem, Dro­gi Ro­dzi­cu, wca­le nie mu­sisz uczyć dziec­ka, jak to się kar­mi mi­sia. Twój by­strzak do­sko­na­le to wie, bo ob­ser­wu­je Cie­bie. Dla­te­go do­sko­na­le po­tra­fi od­two­rzyć pew­ne scen­ki – na przy­kład jak ga­dasz przez te­le­fon.

8. Moje dziec­ko po­tra­fi wy­obra­zić so­bie róż­ne przed­mio­ty (że w ku­becz­ku jest woda, a ka­mycz­ki są kar­mą dla psa)

To już na­praw­dę za­awan­so­wa­ne umie­jęt­no­ści za­ba­wy. Po­dam Wam dwa przy­kła­dy. Ju­lia bawi się fi­li­żan­ka­mi i za­baw­ko­wą kuch­nią. Ju­lia ma ze­staw ma­łych nie­bie­skich ku­becz­ków, pod­sta­wek, prze­kła­da je, cho­wa do szaf­ki, uda­je, że coś na­le­wa z dzba­nusz­ka do ku­becz­ka. To przy­kład bar­dzo pro­stej za­ba­wy w uda­wa­nie. Py­ta­nie, czy Ju­lia uży­wa przy tym wy­obraź­ni, czy po­tra­fi za­stę­po­wać przed­mio­ty rze­czy­wi­ste, wy­obra­żo­ny­mi?

Je­śli Ju­lia bę­dzie dmu­cha­ła w ku­be­czek, to zna­czy, że wy­obra­ża so­bie, że tam jest go­rą­cy na­pój. Je­śli Ju­lia uło­ży na ta­le­rzy­ku ka­mycz­ki, to zna­czy, że wy­obra­ża so­bie je jako ciast­ka. To nie­zwy­kle waż­ne ele­men­ty za­ba­wy. Nie wy­star­czy, że dwu­la­tek wy­łącz­nie jeź­dzi sa­mo­cho­dzi­kiem po wszyst­kich po­wierzch­niach albo wozi lalę w wóz­ku. Jego za­ba­wa za­czy­na być nie­co bar­dziej roz­bu­do­wa­na.

9. Moje dziec­ko współ­dzie­li ze mną ra­dość (kie­dy coś mi­łe­go wi­dzi, pod­cho­dzi, by mi o tym po­wie­dzieć lub nie­wer­bal­nie to wska­zać)

Zna­cie to? Wa­sza po­cie­cha do­sta­je od bab­ci nową za­baw­kę i za­raz bie­gnie do Was się po­chwa­lić. Albo jak wi­dzi sa­mo­lot, po­ka­zu­je i za wszel­ką cenę chce, by­ście i Wy spoj­rze­li. To znak, że Wa­sze dziec­ko ma in­ten­cję, czy­li „ja chcę coś po­ka­zać”, ma po­trze­bę zbu­do­wa­nia re­la­cji, bo samo po­ka­za­nie jest też za­pro­sze­niem „mamo, tato, ciesz­cie się ze mną, zo­bacz­cie to, co ja wi­dzę”. Niby ta­kie pro­ste, a ile ko­lej­nych „waż­no­ści” się w tym kry­je.

Dwu­la­tek na­śla­du­je też róż­ne emo­cje. Po­tra­fi się uśmiech­nąć na py­ta­nie – „po­ka­żesz, jak się uśmie­chasz” lub zro­bić pod­ków­kę, kie­dy ktoś pyta, by po­ka­zał, jak się smu­ci.

10. Moje dziec­ko po­ka­zu­je pal­cem na róż­ne in­te­re­su­ją­ce je przed­mio­ty, oso­by, ak­tyw­no­ści

W skle­pie sły­szę pew­ną pa­nią, za­pew­ne bab­cię: „Sta­siu, nie po­ka­zuj pal­cem, bo to nie­ład­nie!”. Ta­kie uwa­gi to zwy­kle stan­dard, ale ja wte­dy so­bie my­ślę: „Po­ka­zuj Sta­siu, po­ka­zuj. Może i nie­ład­nie, ale to two­ja waż­na umie­jęt­ność, chło­pa­ku”.

Dla­cze­go to wska­zy­wa­nie pal­cem jest ta­kie waż­ne? Za­cznij­my od tego, że taka umie­jęt­ność po­ja­wia się ok. 9. mie­sią­ca ży­cia, czy­li za­nim Two­je dziec­ko za­cznie cho­dzić, mó­wić pierw­sze sło­wa. Po­ka­zu­je pa­lusz­kiem, zwy­kle na wszyst­ko to, co jest dla nie­go in­te­re­su­ją­ce z in­ten­cją „tata, na­zwij to” albo „mama, po­patrz”.

I wła­śnie tu do­ty­ka­my isto­ty rze­czy. Dzie­ci za­czy­na­ją mieć in­ten­cje. Ich pa­lec to znak, że chcą zwró­cić na coś na­szą uwa­gę. Wie­dzą już, że mama to ktoś zu­peł­nie inny, kto wca­le nie wi­dzi wszyst­kie­go, co one wi­dzą. Dla­te­go trze­ba po­ka­zać, prze­kie­ro­wać spoj­rze­nie i uwa­gę mamy.

Ten z po­zo­ru nie­wie­le zna­czą­cy gest, z łat­ką „nie­ład­ne­go” ma prze­ogrom­ną war­tość dla ca­łej ko­mu­ni­ka­cji. Czę­sto te­ra­peu­ci mó­wią, że ko­niec tego pal­ca, to po­czą­tek mowy dziec­ka. I coś w tym jest. Ma­lusz­ki (dwu­let­nie, trzy­let­nie, a na­wet star­sze) z za­bu­rze­nia­mi ze spek­trum au­ty­zmu czę­sto nie uży­wa­ją ge­stu wska­zy­wa­nia: bio­rą rękę do­ro­słe­go i ręką do­ro­słe­go pró­bu­ją coś włą­czyć, wy­łą­czyć, wy­jąć, pod­nieść.

Nie mają przy tym tej jak­że waż­nej in­ten­cji: „po­móż mi”. Gest wska­zy­wa­nia czę­sto po­ja­wia się przy oglą­da­niu ksią­że­czek. Moż­na też spon­ta­nicz­nie za­py­tać: gdzie jest mi­sio/okno/drzwi i po­cze­kać na re­ak­cję dziec­ka, czy­li wska­za­nie pal­cem.

11. Moje dziec­ko po­tra­fi po­pro­sić o róż­ne przed­mio­ty, ak­tyw­no­ści (na­wet nie­wer­bal­nie wska­za­niem pro­si o pi­cie, je­dze­nie, po­da­nie lal­ki)

Na­wet je­śli Twój dwu­la­tek nie pod­cho­dzi do Cie­bie i nie mówi daj pić, ale po­dej­dzie i ge­stem po­ka­że „pi­cie” lub wska­że na szaf­kę, na któ­rej stoi bu­tel­ka z wodą, jest to za­li­czo­na pró­ba punk­tu 11. Zda­rza się, że ro­dzi­ce od razu od­po­wia­da­ją na to py­ta­nie twier­dzą­co, wspo­mi­na­jąc jak dzie­ci pod­bie­ga­ją i wszel­ki­mi spo­so­ba­mi (ge­sta­mi, kie­ro­wa­niem wzro­ku) po­tra­fią tłu­ma­czyć, o co im cho­dzi. Wła­śnie taką ko­mu­ni­ka­cję mamy na my­śli. To są ade­kwat­ne dla dwu­lat­ka re­ak­cje.

Pro­blem może się po­ja­wić, je­śli dziec­ko ręką ro­dzi­ca po­ka­zu­je, cze­go chce (i tak jest nie­mal za każ­dym ra­zem) lub w ogó­le nie pro­si, a zwy­kle samo po wszyst­ko się­ga. Je­śli jest ta dru­ga opcja, war­to stwo­rzyć sy­tu­ację, w któ­rej dziec­ko musi o coś po­pro­sić i wte­dy uważ­niej się przyj­rzeć jego za­cho­wa­niu.

Zwy­kle pro­szę ro­dzi­ca, by wziął ja­kąś bar­dzo za­chę­ca­ją­cą dla dziec­ka prze­ką­skę lub za­baw­kę, wy­jął z to­reb­ki i po pro­stu trzy­mał. Ja oce­niam, co dziec­ko zro­bi: po­pro­si, spoj­rzy na mamę i ge­stem po­ka­że, by dała, czy może bez spoj­rze­nia bę­dzie pró­bo­wa­ło wy­jąć pi­cie z rąk.

Cho­ciaż ro­dzi­ce czę­sto wy­prze­dza­ją po­trze­by dzie­ci, nim zdą­żą one co­kol­wiek za­ko­mu­ni­ko­wać, to na­tu­ral­ne dla dwu­lat­ka jest zgła­sza­nie wła­snych po­trzeb, na­wet je­śli by­wa­ją one bar­dzo zmien­ne.

12. Moje dziec­ko uży­wa w ko­mu­ni­ka­cji róż­nych ge­stów („papa”, „prze­sy­ła bu­zia­ki”)

Na po­cząt­ku był… gest. Za­nim Two­je dziec­ko co­kol­wiek po­wie­dzia­ło lub po­wie, to po­ka­za­ło lub po­ka­że. Ge­sty typu „papa”, prze­sy­ła­nie bu­zia­ków, po­ka­zy­wa­nie „jaki duży uro­snę” lub „ja­kie bab­cia ma kło­po­ty” to nie­mal stan­dar­do­wy re­per­tu­ar każ­de­go rocz­nia­ka a nie tyl­ko dwu­lat­ka.

Ge­sty, któ­ry­mi dziec­ko się po­słu­gu­je, są do­wo­dem na to, że nasz ma­luch po­tra­fi na­śla­do­wać, za­czy­na ro­zu­mieć ota­cza­ją­cą rze­czy­wi­stość, ro­zu­mie na­sze po­le­ce­nia i przede wszyst­kim bu­du­je z nami pierw­sze zna­czą­ce dia­lo­gi.

13. Moje dziec­ko do­ko­nu­je wy­bo­ru (kie­dy po­ka­zu­ję, co wo­lisz buł­kę czy chle­bek, dziec­ko wska­zu­je na po­żą­da­ną rzecz lub wer­bal­nie in­for­mu­je o wy­bo­rze)

Kie­dy po­wie­dzia­łam o tym na In­sta­gra­mie, otrzy­ma­łam kil­ka­dzie­siąt wia­do­mo­ści. Po pierw­sze nie­wie­lu ro­dzi­ców zda­wa­ło so­bie spra­wę, że to istot­ne, wie­lu prze­te­sto­wa­ło swo­je dwu­lat­ki i wy­bie­ra­ły bez pro­ble­mu i wie­lu spe­cja­li­stów od­pi­sa­ło: tak, po­twier­dza­my, dwu­lat­ki so­bie ra­dzą, dzie­ci z za­bu­rze­nia­mi ze spek­trum au­ty­zmu nie.

Test wy­bo­ru, tak go na­zwij­my, może prze­pro­wa­dzić na­wet pe­dia­tra bar­dzo spraw­nie w swo­im ga­bi­ne­cie. Na ko­niec wi­zy­ty, kie­dy dziec­ko jest już dość spo­koj­ne, po­ka­zu­je: po jed­nej stro­nie trzy­ma­jąc w dło­ni li­zak, po dru­giej stro­nie trzy­ma­jąc w dło­ni na­klej­kę i pyta: co wy­bie­rasz na­klej­kę czy li­za­ka?

Waż­ne, by na­klej­ka i li­zak były uło­żo­ne skraj­nie, tak, by dziec­ko, któ­re nie mówi, mia­ło moż­li­wość spoj­rzeć na po­żą­da­ną rzecz, by­śmy byli pew­ni jego wy­bo­ru. Oczy­wi­ście za chwi­lę może zmie­nić zda­nie i nie chcieć już li­za­ka. To zu­peł­nie nor­mal­ne dla dwu­lat­ków.

14. Moje dziec­ko ro­zu­mie po­le­ce­nia (przy­nieś mi­sia)

Dwu­la­tek ro­zu­mie już nie tyl­ko bar­dzo pro­ste po­le­ce­nia typu: daj mi­sia. Ro­zu­mie tak­że nie­co bar­dziej roz­bu­do­wa­ne typu: daj mi­sia, któ­ry leży na ka­na­pie. Kie­dy po­wie­cie ma­lusz­ko­wi, przy­nieś bu­tel­kę, zwy­kle przy­nie­sie swo­ją, a spró­buj­cie po­wie­dzieć: przy­nieś bu­tel­kę, któ­ra stoi na sto­li­ku. Ta­kie po­le­ce­nia dwu­la­tek już po­tra­fi wy­ko­nać.

A co jak za­uwa­żysz nie­pra­wi­dło­wo­ści?

Roz­po­zna­nie wcze­snych nie­po­ko­ją­cych ob­ja­wów daje ma­łe­mu dziec­ku szan­sę na pod­ję­cie szyb­kiej te­ra­pii i znacz­nie po­pra­wia ro­ko­wa­nia co do roz­wi­ja­nia mowy i ko­mu­ni­ka­cji. Czę­sto sły­szę, że czyjś dwu­la­tek nie mó­wił, a na­gle się roz­ga­dał. Czę­sto też wi­dzę nie­mó­wią­ce­go dwu­lat­ka, któ­ry na­gle się nie roz­ga­du­je.

W wie­lu przy­pad­kach je­ste­śmy w sta­nie pro­gno­zo­wać roz­wój mowy. Ale inne pro­gno­zy przyj­mie­my w przy­pad­ku dwu­let­nie­go Kuby, któ­ry mówi po­wiedz­my 20 słów, jed­nak na­śla­du­je, ma chęć po­wta­rza­nia, do­bry roz­wój mo­to­rycz­ny, po­ka­zu­je pal­cem, re­agu­je na imię niż w przy­pad­ku dwu­let­nie­go Olka, któ­ry też mówi 20 słów, ale nie uda­je mu się po­wta­rzać, ma trud­no­ści mo­to­rycz­ne. Kuba ma szan­sę, by mowę roz­wi­nąć szyb­ciej, w przy­pad­ku Olka mia­ła­bym wąt­pli­wo­ści.

Stwier­dze­nia typu: „Wie­sio za­czął mó­wić jak miał czte­ry lata, jaki chłop wy­rósł” po­ka­zu­ją tyl­ko skra­wek Wie­sia. To, że nie mó­wił i to, że wy­rósł. Nikt jed­nak nie wie, ja­kie udrę­ki prze­ży­wał w przed­szko­lu, gdy po raz ko­lej­ny pod­sta­wia­li mu her­ba­tę z cy­try­ną, a on chciał bez, bo cy­try­ny nie lu­bił, ale nie umiał po­wie­dzieć. Za­wsze przy śnia­da­niu z tego po­wo­du był płacz, Wie­sio za karę szedł do kąta, bo „nie umie się przy sto­le za­cho­wać”. A on tyl­ko nie umiał wy­ra­zić swo­jej po­trze­by. Nikt nie wie, ile ner­wów go kosz­to­wa­ło, kie­dy chciał po­wie­dzieć, że Woj­tuś z pla­cu za­baw za­brał mu jego sa­mo­cho­dzik. Nikt go nie­ste­ty nie ro­zu­miał.

Wie­sio nie­mal co­dzien­nie pła­kał w pierw­szej kla­sie przy od­ra­bia­niu lek­cji. Kie­dy inne dzie­ci czy­ta­ły i pi­sa­ły, on miał jesz­cze trud­ność z wy­mie­nie­niem gło­sek w wy­ra­zach, bo do­pie­ro co za­czął skła­dać zda­nia. Prze­krę­cał jesz­cze wie­le słów, dla­te­go nie po­tra­fił ani ich prze­czy­tać do­brze, ani tym bar­dziej za­pi­sać. Wie­sio cały czas czuł się gor­szy.  Na­uczy­cie­le mó­wi­li, że to le­niuch i nie chce mu się uczyć.

Wie­sio jako kil­ku­la­tek nie miał żad­nych szans na te­ra­pię te 40 lat temu, bo „kto wte­dy cho­dził do lo­go­pe­dy”. Mama Wie­sia nie wie­dzia­ła na­wet, że moż­na za­cząć uczyć mó­wić wcze­śniej, a nie cze­kać na jego pierw­sze sło­wa do 4 roku ży­cia. Lo­go­ped­ka Jola 40 lat temu też nie wie­dzia­ła, że mowę dwu­lat­ka moż­na a na­wet trze­ba sty­mu­lo­wać. Dziś już to wie­my.

Każ­de dziec­ko jest inne. I to nie tyl­ko slo­gan. Ża­den spe­cja­li­sta nie pa­trzy na je­den ob­jaw, symp­tom, nie­po­ko­ją­cy sy­gnał. Pa­trzy się na dziec­ko jako na ca­łość przez pry­zmat hi­sto­rii cią­ży i po­ro­du. Dzie­ci z tzw. ob­cią­żo­nym wy­wia­dem oko­ło­po­ro­do­wym są zwy­kle pod czuj­niej­szym okiem spe­cja­li­stów.

O ob­cią­żo­nym wy­wia­dzie oko­ło­po­ro­do­wym mó­wi­my w przy­pad­ku dzie­ci m.in.:

  • po­cho­dzą­cych z ciąż za­gro­żo­nych, pod­czas któ­rych mama była ho­spi­ta­li­zo­wa­na lub u mamy wy­stą­pi­ły po­waż­niej­sze in­fek­cje, cho­ro­by za­kaź­ne, przyj­mo­wa­ła leki, któ­re mo­gły­by wpły­nąć na zdro­wie ma­lusz­ka,
  • uro­dzo­nych przed­wcze­śnie,
  • z ni­ską masą uro­dze­nio­wą,
  • z ni­ską punk­ta­cją w ska­li Ap­gar,
  • któ­re prze­szły znacz­ne nie­do­tle­nie­nie, kie­dy od­no­to­wa­no za­mar­twi­cę,
  • któ­re do­zna­ły ura­zu oko­ło­po­ro­do­we­go.

Każ­de dziec­ko ma za sobą pew­ną hi­sto­rię, swo­ją wła­sną, in­dy­wi­du­al­ną. I z tego wła­śnie po­wo­du na­le­ży wy­zbyć się ocen i pod­cho­dze­nia do nich z za­mia­rem od­ha­cze­nia, co być po­win­no, a cze­go nie ma i jak być po­win­no, a jak nie jest. Wła­śnie dla­te­go nie zno­szę py­tań nie­któ­rych mam w sty­lu „a to jesz­cze nie cho­dzi”.

Pa­mię­tam pew­ną sy­tu­ację z pla­cu za­baw. Za­ga­da­ła jed­na z mam: „a to ile sy­nek ma”. Od­po­wia­dam, że skoń­czył rok. Na co z wiel­ki­mi ocza­mi sły­szę: „a to jesz­cze nie cho­dzi”. Mó­wię spo­koj­nie, no nie cho­dzi. Mama po­cie­sza­ją­co: „nie no, ja­sne, każ­de w swo­im tem­pie”. Po czym rzu­ca jesz­cze z nie­po­ha­mo­wa­ną sa­tys­fak­cją: „a moja to cho­dzi­ła jak mia­ła dzie­więć mie­się­cy”.

Mój syn za­czął cho­dzić do­kład­nie w 16. mie­sią­cu. By­łam wcze­śniej u fi­zjo­te­ra­peu­ty. Po­wie­dział: „na spo­koj­nie, nie dzie­je się nic nie­po­ko­ją­ce­go, jesz­cze ma czas”. Opóź­nie­nia do 6 mie­się­cy nie po­win­ny zwy­kle nie­po­ko­ić. Nie usy­piam Wa­szej czuj­no­ści. Nor­my są istot­ne, sta­no­wią pew­ne od­nie­sie­nie, ramę, ale nig­dy ża­den spe­cja­li­sta  nie pa­trzy na roz­wój dziec­ka przez pry­zmat wy­łącz­nie jed­ne­go wy­izo­lo­wa­ne­go pro­ble­mu.

A je­śli ma­cie wąt­pli­wo­ści i za­sta­na­wia­cie się, czy dziec­ko mówi za mało, to zna­czy, że trze­ba się udać do spe­cja­li­sty. Bo z ja­kichś po­wo­dów te wąt­pli­wo­ści są. Od­po­wie­dzi nie otrzy­ma­cie on­li­ne ani na żad­nym fo­rum. Dla­cze­go? Wła­śnie dla­te­go, że Two­je dziec­ko, Dro­gi Ro­dzi­cu jest je­dy­ne, wy­jąt­ko­we i nie ma dru­gie­go ta­kie­go sa­me­go. To naj­praw­dziw­sza praw­da.

Bar­dzo czę­sto otrzy­mu­ję od Was py­ta­nia typu: moje dziec­ko nie za­wsze na mnie pa­trzy lub moje dziec­ko nie za­wsze re­agu­je na imię. Czy to au­tyzm? Nie wiem. Nie znam Two­je­go dziec­ka. A je­den symp­tom, czy na­wet dwa nie prze­są­dza­ją o dia­gno­zie. Dziec­ko może uni­kać kon­tak­tu wzro­ko­we­go, bo… jest nie­śmia­łe, ma pro­blem ze wzro­kiem, ma pro­blem ze słu­chem, fru­stru­je się, że nie mówi. Spe­cja­li­sta pod­czas wi­zy­ty po­mo­że Ci zna­leźć przy­czy­nę po­zna­jąc hi­sto­rię Two­je­go dziec­ka i Two­je dziec­ko.

Au­tor­ka ar­ty­ku­łu: dr n. hum. Anna Za­jąc – lo­go­ped­ka, spe­cja­li­sta ds. roz­wo­ju mowy i ko­mu­ni­ka­cji. Pro­fil na In­sta­gra­mie @bu­ba­ga­da_o_lo­go­pe­dii.

logopedamowarozwój dziecka

11 lutego 2020

18 min.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

ul. Algierska 19W, 03-977 Warszawa. KRS 0001008022, NIP 5252678750, BDO 000108449
© © 2023 Roger Publishing sp. z o.o.