Loading...

7 lutego 2019

9 min.

Wyprawka dla dziecka według Karoliny – podpowiedzi must have!

Przed Wami trze­cia część na­sze­go cy­klu o wy­praw­ce dla dziec­ka. Co jesz­cze war­to do­pi­sać do li­sty?

Karolina Zych-Rozpędowska

Przy­znam szcze­rze, że Ni­co­la tro­chę mnie za­sko­czy­ła, gdy za­py­ta­ła, czy stwo­rzę wła­sną li­stę wy­praw­ko­wą na blo­ga. W te­ma­tach dzie­cię­cych wy­po­wia­dam się dość rzad­ko, bo ża­den ze mnie eks­pert, ale może fakt by­cia mamą dwóch dziew­czy­nek spra­wi, że moja li­sta nie bę­dzie taka naj­gor­sza.

Ana­li­zu­jąc wy­praw­kę dziew­czy­nek, przed na­pi­sa­niem tego ar­ty­ku­łu pierw­sze, co przy­szło mi na myśl, to mem za­miesz­czo­ny u Ka­mi­la No­wa­ka (blo­gOJ­CIEC) z li­stą rze­czy nie­zbęd­nych przy dziec­ku. Przy pierw­szym całe mnó­stwo, przy dru­gim po­ło­wa, a przy trze­cim wa­ka­cje na Bora Bora bez dzie­ci, wa­zek­to­mia i te­ra­peu­ta­😊.

Trze­cie­go dziec­ka jesz­cze nie pla­nu­ję, ale rze­czy­wi­ście tych wszyst­kich rze­czy „must have” przy dru­gim dziec­ku było już ja­koś mniej i może też bar­dziej kry­tycz­nym okiem pa­trzy­łam na wszyst­kie ga­dże­ty dzie­cię­ce. Okre­sy nie­mow­lę­ce dziew­czy­nek róż­ni­ły się znacz­nie. Star­sza – Ha­nia – uro­dzi­ła się kie­dy jesz­cze miesz­ka­li­śmy w War­sza­wie w 50. me­tro­wym miesz­ka­niu, gdzie tak na­praw­dę trze­ba było się nie­źle na­gim­na­sty­ko­wać, by upchnąć wszyst­kie wa­nien­ki, łó­żecz­ka, prze­wi­ja­ki, itp. Młod­sza – Ewa – uro­dzi­ła się już po prze­pro­wadz­ce na przed­mie­ścia, od po­cząt­ku mia­ła swój po­kój, a my znacz­nie wię­cej miej­sca do wy­ko­rzy­sta­nia. Tak więc przed Wami moja li­sta do­świad­czo­nej mat­ki dwój­ki dzie­ci.

Spa­nie

Ro­żek (2 sztu­ki) – ja roż­ki bar­dzo lu­bię, uży­wa­łam przy oby­dwu cór­kach, gdzieś do ukoń­cze­nia 2. mie­sią­ca. Moje dziew­czyn­ki w roż­ku się uspo­ka­ja­ły, obie też wo­la­ły być bar­dziej w nim ści­śnię­te. Przy pierw­szej cór­ce, w pierw­szych dniach w domu, kie­dy była taka ma­leń­ka czu­łam się też pew­niej, no­sząc ją w roż­ku.

Śpi­wo­rek (na po­czą­tek 2 sztu­ki) – w za­leż­no­ści od pory roku do­stęp­ne są śpi­wor­ki cień­sze let­nie i cie­plut­kie zi­mo­we. Za­zwy­czaj są w po­dwój­nych roz­mia­rach więc spo­koj­nie słu­żą kil­ka mie­się­cy. Star­sza w śpi­wor­ku spa­ła dość dłu­go. Młod­sza, oko­ło roku, za­czę­ła się to­tal­nie bun­to­wać na przy­kry­te stóp­ki. O śpi­wor­ku nie było mowy, wszyst­kie ko­cy­ki też z sie­bie zrzu­ca­ła. Przez mo­ment pró­bo­wa­łam pa­ja­ców po­la­ro­wych, któ­rym od­ci­na­łam sto­py (tak to była już de­spe­ra­cja). I na­wet je­śli to re­kla­ma to mu­szę tu o tym na­pi­sać, bo na­szym wy­baw­cą oka­zał się śpi­wo­rek za­pro­jek­to­wa­ny przez Go­się, bra­to­wą Ni­co­li. Jej śpi­wor­ki to Ho­pa­la­hop, mają od­dziel­nie uszy­te nóż­ki, jak w pa­ja­cach. Na stóp­ki są dłu­gie ści­ga­cze, któ­re w za­leż­no­ści od pre­fe­ren­cji mo­że­my pod­wi­jać lub na­cią­gać. Od te­raz Ewci jest cie­pło i śpi spo­koj­nie, bo ma od­kry­te sto­py :-).

Kosz Moj­że­sza – ide­al­ne miej­sce na sen, od­kła­da­nie w cią­gu dnia, bez­piecz­ne prze­no­sze­nie ma­lusz­ka. Do ma­te­ra­cy­ka w ko­szu trze­ba do­ku­pić kil­ka sztuk prze­ście­ra­deł z gum­ką.

Łó­żecz­ko – na tym polu od­nio­słam już dwu­krot­ną ro­dzi­ciel­ską po­raż­kę. Żad­ne z mo­ich dzie­ci nie spa­ło ca­łej nocy w łó­żecz­ku. Owszem za­sy­pia­ły u sie­bie, ale z upły­wem mie­się­cy co­raz mniej chęt­nie po kar­mie­niu tam wra­ca­ły.

Lamp­ka da­ją­ca de­li­kat­ne świa­tło – w nocy, kie­dy wsta­jesz do dziec­ka, przy­da się odro­bi­na świa­tła. Ja mia­łam taki mały świe­tlik, wpi­na­ny do kon­tak­tu, któ­ry pa­lił się całą noc.

Cze­go mi za­bra­kło – łó­żecz­ka do­staw­ne­go – gdy będę mieć kie­dyś 3 dziec­ko to bę­dzie to mój pierw­szy za­kup wy­praw­ko­wy!

Pie­lę­gna­cja i ką­piel

Prze­wi­jak – przy star­szej z po­wo­du bra­ku miej­sca do łó­żecz­ka mie­li­śmy na­kład­kę/prze­wi­jak drew­nia­ny, mo­co­wa­ną na szcze­bel­ki, na któ­rą kła­dłam do­ce­lo­wy prze­wi­jak pian­ko­wy z usztyw­nie­niem. Do prze­wi­ja­ka też ku­pu­je­my prze­ście­ra­deł­ka z gum­ką, w ilo­ści mi­ni­mum 4, bo ła­two się bru­dzi. Pod prze­wi­ja­kiem mia­łam ma­te­ria­ło­wą „szaf­kę” na pie­lu­chy i ak­ce­so­ria do pie­lę­gna­cji.

Przy młod­szej za­in­we­sto­wa­łam w sprzęt z IKEA – mia­no­wi­cie ko­mo­dę z prze­wi­ja­kiem Hen­svig, o któ­rej ma­rzy­łam przy pierw­szej, ale nie mia­łam na nią miej­sca. Do tego wszyst­kie bia­łe po­jem­ni­ki i kosz na pie­lu­chy rów­nież z IKEA.

Tłu­sta maść do pupy – od za­wsze uży­wam Li­no­mag zie­lo­ny.

Krem na od­pa­rze­nia – dziew­czyn­ki bar­dzo rzad­ko mia­ły za­czer­wie­nio­ną pupę, uży­wa­łam kre­mu na od­pa­rze­nia mar­ki Hipp.

Chu­s­tecz­ki ba­weł­nia­ne su­che (2 pacz­ki) – do my­cia pupy w cią­gu dnia za­miast chu­s­te­czek na­wil­żo­nych, lub do wy­cie­ra­nia buzi po my­ciu.

Chu­s­tecz­ki na­wil­żo­ne (2 pacz­ki) – na po­dróż, na­głe wy­pad­ki. Ja je­stem wier­na Ba­by­dre­am (ró­żo­we lub zie­lo­ne) z Ros­sma­na.

Pie­lu­chy jed­no­ra­zo­we – 1 pacz­ka w roz­mia­rze new­born z zu­peł­no­ści wy­star­czy, a dla dzie­ci z wyż­szą masą uro­dze­nio­wą moż­na od razu ko­rzy­stać z ko­lej­ne­go roz­mia­ru. Któ­re kon­kret­nie? Każ­da mama ma swo­je typy. Ja nig­dy nie uży­wa­łam pam­per­sów, za­wsze było z nimi coś nie tak. Pre­fe­ru­ję pie­lu­chy z dys­kon­tów.

Pie­lu­chy te­tro­we (10 sztuk )/pie­lu­chy fla­ne­lo­we (5 sztuk) – jako ule­wa­ja­ki, do po­ło­że­nia u dziad­ków na ka­na­pie, na wi­zy­tę w przy­chod­ni.

Otu­la­cze te­tro­we (3 sztu­ki) – do przy­kry­cia, jako let­ni ko­cyk. Czę­ściej uży­wa­łam tych du­żych tetr, niż ma­łych.

Pod­kła­dy do prze­wi­ja­nia (1 pacz­ka) – do­bre w po­dró­ży, ale też do po­ło­że­nia na prze­wi­jak, je­śli na­sze dziec­ko jej szcze­gól­nym ob­si­kań­cem, czy­taj- pierw­sze co robi po zdję­ciu pie­lusz­ki to ob­si­ku­je wszyst­ko wo­kół.

Wa­nien­ka do ką­pie­li – do oko­ło 8 mie­sią­ca ko­rzy­sta­łam z tzw. ko­mo­dy ką­pie­lo­wej. Co było o tyle wy­god­ne, że mia­łam w niej od razu prze­gród­ki na wszyst­kie ak­ce­so­ria, a po przy­kry­ciu, prze­wi­jak. Kie­dy dziew­czyn­ki sta­ły się bar­dziej sa­mo­dziel­ne w ką­pie­li (czy­li sie­dzą­ce), zmie­nia­łam ko­mo­dę na wa­nien­kę z IKEA (bez­piecz­na, bo dno jest w gum­kach an­ty­po­śli­zgo­wych).

Ręcz­ni­ki ką­pie­lo­we (2 sztu­ki) – pa­mię­taj, że ręcz­nik, by był chłon­ny, trze­ba wy­prać kil­ka razy przez uży­ciem.

Mi­secz­ki na wodę – naj­le­piej pla­sti­ko­we, by w ra­zie upad­ku w ła­zien­ce nie zbi­ły się.

Płyn do ką­pie­li – im prost­szy skład tym lep­szy. Przy star­szej by­łam za­do­wo­lo­na z Ros­sma­no­we­go Ba­by­dre­am. Młod­sza ma skó­rę ato­po­wą, dla­te­go ką­pa­na jest w emo­lien­cie i po ką­pie­li sma­ro­wa­na rów­nież emo­lien­tem.

Płat­ki pro­sto­kąt­ne do prze­my­wa­nia twa­rzy (1 pacz­ka) – bu­zię nie­mow­la­ka za­wsze my­je­my od­dziel­nie, naj­le­piej prze­go­to­wa­ną woda z mi­secz­ki, ko­rzy­sta­jąc z płat­ków ko­sme­tycz­nych.

Pa­tycz­ki do uszu – ale nie uży­wa­łam do uszu tyl­ko do pie­lę­gna­cji pęp­ka.

No­życz­ki do pa­znok­ci z za­okrą­glo­ną kra­wę­dzią – małe pa­zno­kiet­ki ro­sną w bły­ska­wicz­nym tem­pie!

Szczot­ka do wło­sków – nie słu­ży ra­czej do cze­sa­nia, małe dzie­ci po pro­stu bar­dzo lu­bią ma­saż głów­ki, więc war­to wpro­wa­dzić co­dzien­ny ry­tu­ał cze­sa­nia wło­sków po ką­pie­li!

Sól fi­zjo­lo­gicz­na w am­puł­kach 5 ml (20 sztuk) – do prze­my­wa­nia oczek, do za­kra­pla­nia do no­ska.

Ga­zi­ki nie­ja­ło­we – do my­cia solą fi­zjo­lo­gicz­ną oczek, do prze­my­wa­nia dzią­seł.

Aspi­ra­tor do nosa – o ile kie­dyś prze­ra­żał mnie aspi­ra­tor wsa­dza­ny do od­ku­rza­cza, tak te­raz bar­dzo go lu­bię. Uwa­żam na­wet, że jest de­li­kat­niej­szy, niż ten kla­sycz­ny do ust. Z ko­lei ten do ust jest prak­tycz­niej­szy, bo mo­żesz wy­cią­gnąć wy­dzie­li­nę z nosa w każ­dym mo­men­cie. Po­sia­dam oba, re­gu­lar­nie ko­rzy­stam.

Co mi się nie przy­da­ło – ter­mo­metr do wody. Naj­lep­szym ter­mo­me­trem jest Twój wła­sny ło­kieć, je­śli jemu jest przy­jem­nie w wo­dzie, to dziec­ku też bę­dzie. Wszę­dzie w li­stach wy­praw­ko­wych po­ja­wia się oliw­ka, nie wiem skąd taki po­mysł, ale moim zda­niem to chy­ba naj­szyb­szy spo­sób, by po­psuć dziec­ku skó­rę.

Je­dze­nie

Lak­ta­tor – czę­sto mamy mają dy­le­mat, czy ku­po­wać lak­ta­tor, czy nie. Swój pierw­szy po­ród mia­łam przez ce­sar­skie cię­cie, więc do roz­krę­ce­nia lak­ta­cji dość dużo ko­rzy­sta­łam z lak­ta­to­ra. Po­tem uży­wa­łam go tyl­ko spo­ra­dycz­nie, np. gdy chcia­łam zgro­ma­dzić mle­ko na czas mo­jej nie­obec­no­ści. Dru­gi po­ród był si­ła­mi na­tu­ry, z lak­ta­cją nie mia­łam żad­nych pro­ble­mów, więc z lak­ta­to­ra nie ko­rzy­sta­łam w ogó­le. Zresz­tą Ew­cia była wy­jąt­ko­wym cyc­ko­zwi­sem.

Nig­dy nie uży­wa­łam wo­recz­ków do mro­że­nia, za­wsze mle­ka star­cza­ło mi tyl­ko na bie­żą­ce po­trze­by mo­ich dzie­ci, a żeby na­pro­du­ko­wać na za­pas już nie.

Bu­tel­ki (3 sztu­ki) – w zu­peł­no­ści wy­star­czą do po­da­nia od­cią­gnię­te­go mle­ka lub mle­ka mo­dy­fi­ko­wa­ne­go.

Pod­grze­wacz do bu­te­lek/sło­icz­ków – je­śli kar­misz wy­łącz­nie pier­sią to do mo­men­tu roz­sze­rza­nia die­ty ra­czej się nie przy­da. Po­tem też moż­na wszyst­ko pod­grzać w garn­ku więc może nie jest to rzecz nie­zbęd­na. Ja mia­łam i ko­rzy­sta­łam więc po­le­cam.

Smo­czek 2 sztu­ki – moje oby­dwie zu­peł­nie nie­smocz­ko­we, więc nie ko­rzy­sta­ły, ale nig­dy nie wiesz, ja­kie pre­fe­ren­cje bę­dzie mieć Two­je dzie­ciąt­ko!

Ste­ry­li­za­tor – mia­łam naj­prost­szy do mi­kro­fa­lów­ki. Te­raz do­stęp­ne są ta­kie su­per pa­ro­we i pię­tro­we, ale że z bu­te­lek i wszyst­kich ak­ce­so­riów do kar­mie­nia prak­tycz­nie przy młod­szej nie ko­rzy­sta­łam, więc bar­dziej „wy­pa­sio­ne­go” mo­de­lu nie ku­po­wa­łam.

Mle­ko mo­dy­fi­ko­wa­ne – awa­ryj­nie 1 pusz­kę we­dług mnie war­to mieć. Są też do ku­pie­nia po­je­dyn­cze sa­szet­ki, słu­żą­ce do przy­go­to­wa­nia 1 por­cji. To też do­bra opcja na sy­tu­acje awa­ryj­ne, róż­ne są lo­so­we sy­tu­acje. Star­szą cór­kę do 3 mie­sią­ca cza­sem do­kar­mia­łam, młod­szej nie, była kar­mio­na wy­łącz­nie pier­sią.

Przy kar­mie­niu przy­po­mnę by­ście pa­mię­ta­ły o so­bie – 3 wy­god­ne i do­brze pod­trzy­mu­ją­ce pier­si sta­ni­ki do kar­mie­nia to pod­sta­wa. War­to też mieć na sta­nie maść na bro­daw­ki!

Ubran­ka

Tu nie będę roz­pi­sy­wać się, ile sztuk i cze­go. Ma być tyle, by Ci star­czy­ło na swo­bod­ne prze­bie­ra­nie dziec­ka przez kil­ka dni, a nie włą­cze­nie pral­ki co­dzien­nie a po­tem pra­so­wa­nie, bo cze­goś bra­ku­je.

Ku­pu­jąc ubran­ka, zwróć ko­niecz­nie uwa­gę na skład. Ma to być 100% ba­weł­ny. Czę­sto pro­du­cen­ci do­da­ją kil­ka pro­cent syn­te­ty­ku do ma­te­ria­łu, co czy­ni ta­kie­go bo­dzia­ka chy­ba tań­szym, ale nie­zdat­nym do uży­cia przy ma­lusz­ku. Czy­taj­cie skład na met­ce. 100 % ba­weł­ny bie­rze­my, na­wet mały pro­cent do­miesz­ki nie bie­rze­my!

Ubran­ka do­sto­so­wu­je­my do pory roku. Kie­dy jest cie­pło na ze­wnątrz, to spo­koj­nie mo­żesz ubrać nie­mow­lę w sa­me­go bo­dzia­ka, nie musi mieć spode­nek, skar­pe­tek i cza­pecz­ki­😉.

Cze­go nie uży­wa­łam? Nie­dra­pek- wol­ność rą­czek musi być! Nie uży­wa­łam też wszyst­kich ko­lo­ro­wych opa­sek, wy­myśl­nych bu­ci­ków dla nie­mow­la­ka itp.

Spa­cer

Wó­zek ma być wy­god­ny dla Cie­bie i dla dziec­ka. Na spa­ce­ry bę­dziesz cho­dzić co­dzien­nie więc nie ku­puj naj­więk­szej moż­li­wej gon­do­li na naj­więk­szym ste­la­żu, bo Cię ten wó­zek po pro­stu za­mę­czy. Ja ten błąd zro­bi­łam przy pierw­sze cór­ce. Ku­pi­li­śmy wó­zek 3 w 1, z dużą gon­do­lą, du­ży­mi pom­po­wa­ny­mi ko­ła­mi, me­ta­lo­wym ste­la­żem – owszem – dla Hani był wy­god­ny, prze­szłam z nim pół War­sza­wy, ale był cięż­ki i okrop­ny do skła­da­nia i trans­por­tu sa­mo­cho­dem. Spa­ce­rów­ka do tego wóz­ka była taka so­bie, a fo­te­lik nie do­cze­kał już po­now­ne­go uży­cia przy dru­gim dziec­ku.

Przy młod­szej wy­ko­rzy­sta­łam gon­do­lę po star­szej, ale też moje spa­ce­ry ogra­ni­cza­ły się do wy­sta­wie­nia dziec­ka do przy­do­mo­we­go ogród­ka, więc już jego cięż­kość i trud­no­ści w ma­new­ro­wa­niu nie były istot­ne. Gdy wy­ro­sła z gon­dol­ki, ku­pi­łam wy­ma­rzo­ną, lek­ką spa­ce­rów­kę­😉. Nie mó­wię tu, że nie ist­nie­ją faj­ne wóz­ki 2 lub 3 w 1, owszem są ta­kie, ale za­zwy­czaj bar­dzo dro­gie.

Mo­ski­tie­ra – po­nie­waż mam chy­ba owa­do­fo­bię (a fa­cho­wo ma to na­wet na­zwę – en­to­mo­fo­bia), ale nie taką, że coś mnie ugry­zie, tyl­ko że ugry­zie moje śpią­ce dziec­ko. A kie­dy się miesz­ka w le­sie to cią­gle coś lata – szer­sze­nie, osy, wiel­kie mu­chy, gzy. A kie­dy to całe dzia­do­stwo pój­dzie spać to wy­ła­żą mesz­ki i ko­ma­ry. Ew­cia uro­dzi­ła się w lip­cu, dla­te­go całe lato spę­dzi­ły­śmy na ze­wnątrz. Za­wsze gdy spa­ła, za­kła­da­łam na wó­zek mo­ski­tie­rę, by chro­nić ją przed owa­da­mi. I ro­bię tak do te­raz (oczy­wi­ście zimą nie). Gdy za­śnie w wóz­ku i chcę, by po­spa­ła na świe­żym po­wie­trzu, za­wsze za­kła­dam mo­ski­tie­rę.

No­si­dło er­go­no­micz­ne – ko­rzy­sta­łam na wa­ka­cjach i kry­zy­so­wych sy­tu­acjach mo­ich dzie­ci, czy­li ząb­ko­wa­nie i inne nie­szczę­ścia, pod­czas któ­rych nie scho­dzi­ły z rąk. Chu­s­to­ma­mą nie uda­ło mi się nig­dy zo­stać, ja­koś chy­ba nie mia­łam cier­pli­wo­ści do tego mo­ta­nia. Ale w tym te­ma­cie guru jest Ali­cja i my­ślę, że w swo­jej wy­praw­ce trosz­kę Wam o tym na­pi­sze.

Faj­ną rze­czą jesz­cze, któ­rą mia­łam przy młod­szej i bar­dzo po­le­cam to śpi­wo­rek do fo­te­li­ka sa­mo­cho­do­we­go. Ide­al­na opcja na bez­piecz­ne prze­wo­że­nie ma­lusz­ka w chłod­ne dni.

łóżeczkopielęgnacjapieluchyporódwyprawka

7 lutego 2019

9 min.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

ul. Algierska 19W, 03-977 Warszawa. KRS 0001008022, NIP 5252678750, BDO 000108449
© © 2023 Roger Publishing sp. z o.o.