18 stycznia 2017
Znieczulenie, cewnikowanie i samo cięcie – po dokładnym odkażeniu dolnej połowy brzucha oraz spojenia łonowego, lekarz wykonuje poprzeczne nacięcie długości około 15 cm. Następnie robi nacięcie w dolnym odcinku macicy. I teraz najtrudniejszy moment – wyciągnięcie dziecięcej główki.
Nicole Sochacki-Wójcicka
Mamaginekolog
Mało jest ogólnodostępnych informacji w internecie o tym, jak wygląda cesarskie cięcie, a bardzo wiele pacjentek mnie pyta o szczegóły tej operacji.
Nie będzie to tekst dla każdego, co poniektórzy mogą poczuć, że jest zbyt obrazowy lub moje poglądy są zbyt „surowe”. Jeżeli jesteście wrażliwi na takie szczegóły medyczne to radzę po prostu dalej nie czytać.
Cięcie cesarskie to prawdopodobnie najczęściej wykonywana operacja na świecie i na pewno najważniejsza procedura ratująca życie zarówno matki jak i noworodków w współczesnym położnictwie.
Zacznę jednak od drugiej strony – zarówno dla matki jak i dziecka udany poród siłami natury jest lepszy niż nawet najbardziej prawidłowo przebiegające cesarskie cięcie.
Czasami pacjentki myślą, że doktor nie zrobił „cesarki”, bo mu się nie chciało. Nic bardziej mylnego. Szersze mówiąc dla lekarzy i położnych dużo szybszy i wymagający mniej nakładu czasowego jest właśnie poród przed cesarskie cięcie. Natomiast wszystkie wytyczne i opracowania naukowe jednoznacznie mówią – że lepszy jest poród siłami natury.
Mogłabym podać wiele powodów ale napiszę jeden najważniejszy argument: przy PSN jest trzykrotnie mniejsze ryzyko ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub nawet zgonu matki.
Czy jestem przeciwna cesarskim cięciom? Oczywiście, że nie. Ale jest to bardzo poważna operacja i powinna być wykonywana tylko w ściśle określonych wskazaniach.
I tu się narażę pewnej grupie kobiet – nie jestem za cesarskim cięciem na życzenie. Co więcej uważam, że takie podejście wynika z braku edukacji. Ten brak lub mylna wiedza – powoduje lęk u kobiet. To dla mnie zupełnie zrozumiałe. A lęk ze strony pacjentki powoduje lęk ze strony lekarza. I tym sposobem częstość cięć cesarskich na całym świecie rośnie.
To tylko kilka mitów, które warto obalić. Na pewno jest ich więcej. Teraz przejdę już do meritum i opowiem wam jak wygląda cięcie cesarskie.
Spis treści:
Po pierwsze kobieta musi być znieczulona. Zazwyczaj jest to znieczulenie podpajęczynówkowe, czyli anestezjolog wkuwa się igłą w plecy mamy, podaje lek i sprawia, że kobiet czuje dotyk, ale nie czuje bólu.
Przy takim znieczuleniu, kobieta jest w zupełni świadoma operacji – „czuje” to, co lekarze robią, ale nie doznaje tego jako bólu. Takie znieczulenie jest znieczuleniem z wyboru do CC.
W niektórych przypadkach jednak może być takie znieczulenie niemożliwe. Może to być z przyczyn medycznych np. choroby kręgosłupa mamy lub zaburzenia krzepnięcia, również jeżeli CC musi być wykonane bardzo szybko ze wskazań życiowych dla dziecka. Wtedy kobieta musi być znieczulona „ogólnie” czyli jest pod narkozą – śpi, jest nieświadoma operacji.
Po znieczuleniu następuje bardzo ważna dla cesarskiego cięcia procedura – cewnikowanie pęcherza moczowego matki. Ponieważ pęcherz moczowy leży pomiędzy skórą a macicą to musi on do cesarskiego cięcia być pusty i w trakcie całej operacji na bieżąco opróżniany.
Pusty pęcherz zazwyczaj chowa się poniżej spojenia łonowego kobiety i nie stanowi przeszkody do dostępu do macicy i wydobycia dziecka.
Technik cesarskiego cięcia jest wiele. Nie dajcie sobie wmówić, że jedna metoda jest lepsza od drugiej. Najważniejsze jest, aby lekarz wykonał cesarskie ciecie według metody, którą najlepiej zna. Jakby nie było – procedura jest bardzo podobna w każdej modyfikacji.
Po dokładnym odkażeniu pola operacyjnego – w tym wypadku dolnej połowy brzucha oraz spojenia łonowego, lekarz wykonuje poprzeczne nacięcie długości około 15 cm, na wysokości około dwóch palców nad górnym brzegiem spojenia łonowego.
Pod skórą znajduje się miękka tkanka podskórna, którą się tylko lekko na środku nacina a następnie rozchyla się brzegi na „tępo”, czyli pociągając tkanki a nie przecinając je.
Dochodzimy do powięzi – jest to bardzo twarda i elastyczna tkanka, którą również nacinamy tylko w części pośrodkowej a następnie na tępo (bez użycia noża) rozrywany.
W tym momencie widoczne są mięśnie brzucha, te które możecie znać jako „sześciopak”. Mięśni się nie nacina tylko ponownie rozchyla na boki.
Pod mięśniami mamy bardzo delikatną błonkę – jest to otrzewna. Otrzewną rozrywany palcami. Uwidacznia nam się ciężarna macica, zajmuje ona całą jamę brzuszną. Jelita i inne narządy są schowane za nią.
Procedura do tego momentu trwa 1-2 minut. Kolejna minuta jest najbardziej stresującym momentem operacji.
Kolejnym krokiem w przebiegu cięcia cesarskiego jest nacięcie macicy – koniuszkiem skalpela robimy małe nacięcie w dolnym odcinku macicy. Następnie dwoma palcami wskazującymi „wpychamy się” do jamy macicy i z całej siły ale z wyczuciem macicą rozrywamy – tak, aby dostać się do dziecka a otwór był ponownie około 15 cm.
Wkładamy jedną dłoń do macicy, pod część przodzującą dziecka – czyli tą która jest najbliżej kanału rodnego, najczęściej będzie to główka.
I pewnie wydawało by się wam teraz, że co w tym trudnego główkę przeciągnąc na wierzch – tak mi się na studiach wydawało. Nic bardziej mylnego.
Czasami jest to rzeczywiści banalnie proste, a czasami wymaga to takiej siły i to nie jednej a kilku osób, że poziom adrenaliny u całego personelu sali operacyjnej sięga zenitu.
Podobnie jak przy porodzie naturalnym, po wydobyciu główki, wydobycie reszty ciała jest już bardzo proste i zazwyczaj zajmuje dosłownie kilka sekund.
Noworodki bardzo różnie reagują na ten moment, niektóre od razu płaczą inne potrzebują nawet do kilku minut na pierwszy krzyk.
Gdy pępowina przestanie tętnić, odcinamy ją i oddajemy dziecko neonatologom.
Nas ginekologów, czeka teraz bardzo trudny etap operacji.
Zatamowanie krwawienia, które zawsze jest. W końcu macica jest w ciąży najlepiej ukrwionym narządem w ciele matki.
Zaciskamy naczynia krwawiące w ścianie macicy metalowymi narzędziami. W międzyczasie rodzi się łożysko.
Po porodzie łożyska „czyścimy” środek macicy z pozostałości po łożysku i błonach. Czasem musimy też od góry otworzyć palcami kanał szyjki macicy, aby macica po operacji mogła się naturalnie opróżniać tak jak po porodzie siłami natury.
Zszywamy macicę. I daj Bóg macica jest mądra i wie, że już musi się obkurczyć, wtedy sama przestaje krwawić i cięcie cesarskie przebiega dalej bez problemu.
Niestety dość często macica się rozkurcza – a jak się rozkurcza to krwawi. Podajemy leki naskurczowe, masujemy mięsień macicy, uciskamy. Na szczęście to zazwyczaj działa. Niestety czasami, wszelkie metody nie są skuteczne, to są dramatyczne sytuacje w położnictwie i w ostateczności może dojść nawet do konieczności usunięcia macicy w celu ratowania życia matki.
Gdy macica jest już zaszyta i nie krwawi, sprawdzamy resztę narządów jamy brzusznej. Zamykamy jamę brzuszną warstwowo – jednak w odróżnieniu od „wejścia” do jamy brzusznej to przy „wyjściu” nie wszystkie warstwy musimy szyć.
Obowiązkowo musimy szyć powięź (to jest ta silna elastyczna błona nad mięśniami). Możemy szyć mięśnie, ale czasami one same się schodzą bez konieczności ich przybliżania.
Zakładamy kilka pojedyńczych szwów na tkankę podskórną i na koniec zakładamy piękny estetyczny szew na skórę. Może to być kilka szwów pojedyńczych lub ciągły szew śródskórny.
Ten szew to jedyna nasza zewnętrzna pamiątka po CC – a tak naprawdę wewnątrz mamy tych pamiątek wiele – ale mało kto o nich wie.
Przy każdym kolejnym cesarskim cięciu, mamy tych pamiątek coraz więcej. I teraz pytanie, czy te pamiątki są nam naprawdę potrzebne? U wielu kobiet tak.
Przeczytaj więcej:
18 stycznia 2017
30 września 2016
28 stycznia 2022
21 listopada 2022
16 września 2022